tag:blogger.com,1999:blog-66783404539774785142024-03-05T07:10:49.738-08:00ROZKMINKI PANA DZIEJASZKAMatiProhttp://www.blogger.com/profile/14254812187522773497noreply@blogger.comBlogger180125tag:blogger.com,1999:blog-6678340453977478514.post-28602234526046032202020-10-12T07:33:00.001-07:002020-10-12T07:33:14.170-07:00Mati opowiada #5: KrawężnikZaniedbuję pisanie, ale coś tam gadam
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/qM9LV6-82sY" width="480"></iframe>MatiProhttp://www.blogger.com/profile/14254812187522773497noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6678340453977478514.post-54646555225387103342019-10-22T08:05:00.001-07:002019-10-22T08:05:31.724-07:0002. Zioło - Zioło [prod. Zioło] [album Hip Hop]Kto by pomyślał kiedyś? A jednak. RIP.
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/pVZ3R2MZ5RU?list=PLA0AA9E7055E20250" width="480"></iframe>MatiProhttp://www.blogger.com/profile/14254812187522773497noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6678340453977478514.post-74614607276547207062019-04-29T02:17:00.000-07:002019-04-29T02:17:28.086-07:00SelfieNa facebooku Literackie Skarby Świata Całego Ania wrzuciła swoje selfie z książką Hrabala w ramach akcji na okoliczność Światowego Dnia Książki. I chociaż od tego dnia już trochę czasu minęło, a selfie to zupełnie nie moje klimaty, tak się złożyło, że akurat pod ręką miałem aparat i <i>Zwrotnik Raka</i>. Późniejsze z dwóch wydań, które posiadam. Pierwsze kupiłem, gdy po raz pierwszy opuściłem dom rodzinny, wyjeżdżając na studia. Rok 2007 i ja w wersji dziewiętnastoletniej. Książka Millera wywarła na mnie ogromny wpływ i od tamtej pory zawsze wymieniałem ją wśród najważniejszych w moim życiu. Po latach wyszło jej nowe wydanie - większy format, twarda okładka. Kupiłem w zasadzie tylko po to, żeby mieć ją na półce. Ale po jakimś czasie nie wytrzymałem i rozpocząłem ponowną lekturę, pomimo obaw. Było przecież bardzo prawdopodobne, że po tych z górą dziesięciu latach książka zwyczajnie nie dotrzyma kroku roli, jaką pełniła w moich wspomnieniach. Ku mojemu zaskoczeniu i radości <i>Zwrotnik Raka</i> jest ponadczasowy. Oczywiście w moim przypadku, zdaję sobie bowiem sprawę, że chociażby na takim Lubimy Czytać opinie na jego temat są skrajnie różne. Ale to już nie mój problem.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUzclIHkIac2QenVHg2Ufqv13FJ0hqmekEf1h5la_eCOkHR0obAUdGwPOOgWBW8g2DkTR9hvooZQewyImF9Ouvh3SggJMMws2M_T2NOjS43LFjGjJaTEGhLM7Nyq_BsoApS_DzmBvfTT4/s1600/DSCF1626.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUzclIHkIac2QenVHg2Ufqv13FJ0hqmekEf1h5la_eCOkHR0obAUdGwPOOgWBW8g2DkTR9hvooZQewyImF9Ouvh3SggJMMws2M_T2NOjS43LFjGjJaTEGhLM7Nyq_BsoApS_DzmBvfTT4/s400/DSCF1626.JPG" width="400" height="300" data-original-width="1600" data-original-height="1200" /></a></div>MatiProhttp://www.blogger.com/profile/14254812187522773497noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6678340453977478514.post-42571868121622192342019-04-25T11:58:00.002-07:002019-04-25T12:00:24.459-07:00Dekada<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEho1aL04TQRpwE760fI_lZ-KCjYmqR9CarUBLn8Ps2dtAAA1c3MZysEDwLnS_fVfqpawozOP_FpfkNbZMBsZpseCmbAKZE1IBeZlME9-p0dhYSy9_NAbIbyjrn49OzqgIeK-3xfk3j7lQU/s1600/ca8740f9d31447ac9d5a4591dcc13134.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEho1aL04TQRpwE760fI_lZ-KCjYmqR9CarUBLn8Ps2dtAAA1c3MZysEDwLnS_fVfqpawozOP_FpfkNbZMBsZpseCmbAKZE1IBeZlME9-p0dhYSy9_NAbIbyjrn49OzqgIeK-3xfk3j7lQU/s400/ca8740f9d31447ac9d5a4591dcc13134.jpg" width="400" height="300" data-original-width="770" data-original-height="577" /></a></div><br />
Przydatne bywają te daty automatycznie zapisywane na zdjęciu - gdy przypadkiem odnajdzie się je po latach, można dokładnie stwierdzić, ile czasu minęło od momentu ich zrobienia. W tym konkretnym przypadku dziesięć lat. Gdy patrzę na ludzi na tym obrazku, zwłaszcza na siebie, nie mogę się nadziwić, jak wiele w ich życiu się wydarzyło od tamtej kwietniowej popijawy. Kawał czasu, choć minął nie wiadomo kiedy.MatiProhttp://www.blogger.com/profile/14254812187522773497noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6678340453977478514.post-82110189066241676012019-02-18T00:48:00.000-08:002019-02-18T00:48:52.522-08:00Z dala od księżyca, czyli "Młode skóry" Barretta<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhu-ld-m1x_IgFs2i3l65CDKAiVCWUTupLqmxmJhgwekcyBg25nCnuIxYaRGE6rxVlXnPhrhiIrVzNPD2AT3MDVGyaKvDDMoN4ZFrX11C_PjizsWsal74ySapPK3SHHQTDp60We3fv747Y/s1600/MS_frontcover.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhu-ld-m1x_IgFs2i3l65CDKAiVCWUTupLqmxmJhgwekcyBg25nCnuIxYaRGE6rxVlXnPhrhiIrVzNPD2AT3MDVGyaKvDDMoN4ZFrX11C_PjizsWsal74ySapPK3SHHQTDp60We3fv747Y/s400/MS_frontcover.jpg" width="250" height="400" data-original-width="1000" data-original-height="1600" /></a></div><br />
<i>a ci co zostali kumple od kielicha życia<br />
wzrokiem obłąkanym spoglądają spode łba<br />
do Anglii by chcieli, lecz nie polecieli<br />
to nie dla nas, mówią, kasa to nie dla nas zanęta<br />
ale nocami zostawiają w tych knajpach nielicznych na kuflach perły łez</i><br />
<a href="https://soundcloud.com/beztol/ulice-augustowa">Beztoł - Ulice Augustowa</a><br />
<br />
Trudno oprzeć się wrażeniu, że gdyby w opowiadaniach Barretta pozmieniać imiona bohaterów oraz nazwy miejscowości i ich ulic, moglibyśmy mieć tu do czynienia chociażby z podkarpacką prowincją rodem z czytanych przeze mnie niedawno <i>Przemytników</i> Janczury. Mniej istotna jest tu irlandzka specyfika, chodzi raczej właśnie o pewną uniwersalność małych miasteczek, które, w przeciwieństwie do Andrzeja Bursy, nie wszyscy mają tam, gdzie on. Taki chociażby Barrett reprezentuje twórców, którzy twórczą satysfakcję znajdują w pochylaniu się nad ludźmi i miejscami z pozoru nieatrakcyjnymi i za sprawą pogrążania się w marazmie niezaskarbiającymi sobie sympatii obserwatorów.<br />
<br />
Bohaterowie <i>Nagich skór</i> to mieszkańcy małego miasteczka, którzy już chyba na zawsze pozostaną jego niewolnikami - z jednej strony mają poczucie, że do tego miejsca nie przynależą, że ogranicza ono ich życiowe aspiracje, z drugiej zaś brakuje im choćby krzty determinacji, by w swoim życiu coś zmienić. Kolejne lata przesiadują w tych samych knajpach, zalewając smutki (między innymi piwem Karpackie, warto odnotować) w towarzystwie tych samych, podobnych sobie ludzi. Z nudów opowiadają sobie ciekawostki o Saharze, na której zwłoki się nie rozkładają, bo wysusza je słońce. Nie zdają sobie sprawy, że sami już upodobnili się do tychże zwłok. Tragiczne wydarzenia, jak na przykład porwanie małego chłopca, jest jak zaczerpnięcie świeżego powietrza, w końcu coś się dzieje, wreszcie można porozmawiać o czymś nowym.<br />
<br />
Co sprawia, że pobliskie wielkie miasto, zdawałoby się pełne perspektyw, jest dla nich tak odległe. Córka właściciela małomiasteczkowej knajpy, do której przystawia się barman, tłumaczy swemu absztyfikantowi, że z jego perspektywy miasto to równie dobrze mogłoby się znajdować na księżycu. Trudno winić otoczenie, przecież większość mieszkańców doskonale się tam odnajduje, inni opuścili rodzinne strony, by gdzie indziej budować udane życie. Powracają nieliczni rozbitkowie, by na stałe dołączyć do grona zalewających smutki w knajpach. To trzydziestolatkowie, którzy poczuli, że dotknęła ich starość, a siebie samych z czasów szkolnych określają mianem młodych skór, jakby wtedy nie byli jeszcze ludźmi, a człowieczeństwo pojawiało się dopiero wraz z uczuciem nieprzystosowania i życiowej przegranej. "Trzydziestka - wiek strachu" - konstatuje gorzko jeden z bohaterów filmu <i><a href="https://www.filmweb.pl/film/Gnoje-1995-5859">Gnoje</a></i> na podstawie <i><a href="http://lubimyczytac.pl/ksiazka/36765/bialy-kruk">Białego kruka</a></i> Stasiuka, których bohaterowie mogliby z powodzeniem wystąpić w jednym z opowiadań Barretta.<br />
<br />
W którymś momencie ich życia nastąpiło coś, co wypełniło ich dusze paraliżującym strachem. Łatwo ten moment uchwycić w przypadku bohatera opowiadania "Wytrzymać we własnej skórze", w jego przypadku skaza jest fizyczna - ot, wchodził do knajpy w momencie, gdy stojący na stole pijany osiłek zapowiedział rozbawionemu audytorium, że kopnie w twarz pierwszą osobę, która przekroczy próg lokalu. O tej chwili przypomina mu teraz codziennie paskudna blizna i wzrok, który nieustannie na sobie czuje. W tym przypadku łatwiej nam pojąć jego sytuację. Co jednak z innymi, którzy w "najlepszym" przypadku zdobywają lokalną sławę mołojecką jako dilerzy, pozostający na usługach posuniętych w latach wytwórców-hurtowników, przez kolejne dekady coraz bardziej okopanych w swej paranoi. <br />
<br />
Zdarzają się też jednostki, które, tak jak bohaterowie ostatniego opowiadania, pomimo opisanej wyżej trwogi zdołali umknąć z miasta, lecz pewne niezałatwione sprawy z przeszłości wciąż ich z nim wiążą. Pogrzeb dawnej kochanki skłania ich do powrotu, choć w decydującym momencie wolą się raczej ukryć w knajpie. Nasuwa się pytanie, czy ta konfrontacja z przeszłością będzie szansą do wyzwolenia się od niej, czy wręcz przeciwnie, strach sprzed lat na nowo nimi zawładnie i znów dołącza do grona sparaliżowanych nim życiowych rozbitków.MatiProhttp://www.blogger.com/profile/14254812187522773497noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-6678340453977478514.post-57319385679159677352019-02-15T08:55:00.000-08:002019-02-15T08:55:57.964-08:00<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="344" src="https://www.youtube.com/embed/WWMjRMJ0dTI" width="459"></iframe><br />
<br />
Wczoraj były Walentynki, ale nowojorskiemu raperowi O.C. od dwudziestu lat nie kojarzą się one dobrze. W utworze <a href="https://www.youtube.com/watch?v=fv_sM828S9g"><i>Tribute</i></a> wspomina, jak 14 lutego 1999 dzwonił do niego Big L, przyjaciel, raper z tego samego co O.C. składu Diggin' in the Crates. Ale że O.C wybierał się właśnie z dziewczyną na miasto, nie odebrał. Przyjaciel taką rzecz przecież wybaczy. Ale następnego dnia Big L już nie żył. Zastrzelono go nieopodal jego bloku w Harlemie. Można to potraktować jak dowód na to, że jego wersy "I'm from the danger zone where emcees get slain" nie były hiperbolą. Jak co roku odświeżam sobie dwie jego płyty: <i>Lifestylez ov da Poor & Dangerous</i> i <i>The Big Picture</i> (wydana już po śmierci). Oczywiście nie zabrakło mi czasu na nową płytę Sokoła.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh89rBMwCJ3MAXsR-4TErzQ3e6w7bCH9VSsjDDqWTOlSLQlTwwrwgHlWLV4eFcgVxgnX_xJnis9WxjBUmjgJx2L4hHcDhgyiVv_r4UVTn14hRCKeawjGNFZAOUlOD52A1uPHPeDHHBTO1I/s1600/0c707a03e6281df622d99b64bbe5f638.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh89rBMwCJ3MAXsR-4TErzQ3e6w7bCH9VSsjDDqWTOlSLQlTwwrwgHlWLV4eFcgVxgnX_xJnis9WxjBUmjgJx2L4hHcDhgyiVv_r4UVTn14hRCKeawjGNFZAOUlOD52A1uPHPeDHHBTO1I/s400/0c707a03e6281df622d99b64bbe5f638.jpg" width="400" height="302" data-original-width="400" data-original-height="302" /></a></div>MatiProhttp://www.blogger.com/profile/14254812187522773497noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6678340453977478514.post-14442117895792949552018-10-26T01:51:00.001-07:002018-10-26T01:51:44.396-07:00Po dwakroć schwytana, czyli "Nowiny ze świata" Jiles<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcO-3bpjdAEpG87tJEAXAu2JDPd1o5N1v50dKaVXX3arHVOXf34JzBsLYnCC3kW1GgAJCYxjLVYWsjgpFysOzpckblC_O_9NERC_fneKbRkyqirwf4tXdy51ckeOB9DpnK-XPyKSMTO3g/s1600/large_nowiny_ze_swiata_nowe.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcO-3bpjdAEpG87tJEAXAu2JDPd1o5N1v50dKaVXX3arHVOXf34JzBsLYnCC3kW1GgAJCYxjLVYWsjgpFysOzpckblC_O_9NERC_fneKbRkyqirwf4tXdy51ckeOB9DpnK-XPyKSMTO3g/s400/large_nowiny_ze_swiata_nowe.jpg" width="248" height="400" data-original-width="381" data-original-height="614" /></a></div><br />
Zdarza się, że na swej drodze spotykamy ludzi, którzy w naszych oczach stanowią trudne do uchwycenia połączenie zwykłego, podobnego nam człowieka, z historią powszechną znaną nam z podręczników. Sam o agresji Niemiec na Związek Radziecki czytam jak o wydarzeniu, które mogłoby równie dobrze być fikcyjne; mój dziadek zaś w swoich wspomnieniach opisuje, jak "w niedzielę 22 czerwca 1941 roku rano obudził mnie huk jak grzmot i przeraźliwe warczenie samolotów". Nie chodzi zresztą tylko o tak widowiskowe wydarzenia. Choćby sam okres PRL-u dla mnie, moich rówieśników i ludzi młodszym od nas jest w istocie nieco tajemniczym amalgamatem wspomnień bliższych i dalszych nam ludzi, książek historycznych, literatury pięknej, czy filmów, dotyczących tego okresu. Nigdy nie będzie on dla nas czymś zwyczajnym, codziennym. A jednak znajdzie się przecież multum osób, które funkcjonowały wtedy bez świadomości, że "żyją w ciekawych czasach".<br />
<br />
Również bohater <i>Nowin ze świata</i> Paulette Jiles, kapitan Jefferson Kidd w oczach sobie współczesnych na dobre splótł się z historią Stanów Zjednoczonych. Bieg jego życia wyznaczały kolejne wojny. Walczył w trzech, na różnych etapach swojego życia. W pierwszej, wojnie roku 1812 wziął udział jeszcze jako nastolatek. Kolejnej, amerykańsko-meksykańskiej doświadczał jako niespełna pięćdziesięciolatek. Ta, co do której żywi nadzieję, że będzie ostatnią w jego życiu, to oczywiście wojna secesyjna (na nią wyruszył z kolei, będąc już po sześćdziesiątce). Obecnie mamy zaś rok 1870, a kapitan, jak przystało bohaterowi powieści gatunkowo zbliżonej do westernu, podróżuje od miasta do miasta. I chociaż jak bohater i zarazem narrator świetnej gry <a href="https://www.filmweb.pl/videogame/Call+of+Juarez%3A+Gunslinger-2013-664002"><i>Call of Juarez: Gunslinger</i></a> mógłby oddawać się wspomnieniom swoich przygód i roztaczać przed gronem słuchaczy wizję dawnego siebie, on zdaje się uciekać od nich najdalej, jak tylko to możliwe.<br />
<br />
Kapitan utrzymuje się z zawodu, który w dzisiejszych czasach chyba trudno nam sobie nawet wyobrazić. Jednak w dobie dość powszechnego analfabetyzmu, połączonego z niedoborem rozrywek, profesja, polegąjąca na objazdowym, publicznym odczytywaniu gazet, nie jest pozbawiona sensu. Kidd wozi ze sobą pokaźny zapas, jak najbardziej różnorodnej prasy (dla mieszkańców poszczególnych miejscowości często zwyczajnie niedostępnych) który stale uzupełnia, a dla każdego miasta, które odwiedza, przygotowuje indywidualny wybór artykułów. Co ciekawe, unika tekstów, które bezpośrednio dotykałyby słuchaczy, dotyczyły ich spraw bieżących. Zdaje sobie sprawę, że mógłby w ten sposób dość szybko wywołać awanturę. Zamiast tego woli roztoczyć wizję wydarzeń z dalekiego świata, która audytorium odciągnie od codziennych trosk.<br />
<br />
<blockquote>Przeczytał artykuł z "Philadelphia Inquirera" o poszukującym gdzieś w Turcji śladów wietrznej Troi doktorze Schliemannie. Czytał o tym, że udało się przeciągnąć druty telegraficzne od Wielkiej Brytanii do Indii, artykuł z kalkuckiego "Timesa" przesłany do londyńskiego "Daily Telegraph", dowód postępu technicznego, który wydawał się wręcz nieziemski. (...) Na koniec przeczytał o nieszczęsnym szkunerze Hansa, zmiażdżonym w paku lodowym, gdy próbował dopłynąć do bieguna północnego, i o rozbitkach uratowanych przez statek wielorybniczy.</blockquote><br />
Z codziennej rutyny wytrąca kapitana misja, której podejmuje się trochę wbrew sobie. Wymawia się od niej jak może, jednak zleceniodawca nie pozwala mu się wykręcić. I nagle, z dnia na dzień, kapitan staje się opiekunem dziewczynki, porwanej przed czterema laty przez Indian z plemienia Kiowa. Wychowywana przez nich, zdaje się być teraz raczej Indianką. Jest przerażona, co nie powinno dziwić, biorąc pod uwagę, że znów została porwana, tym razem odebrana przybranym rodzicom przez współplemieńców, którzy wzięli do serca groźby rzecznika do spraw Indian, który zarzeka się, że zakończy plagę porwań dzieci. Przy okazji zaś odnoszą materialne korzyści, gdyż zwyczajnie sprzedają ją pierwszemu lepszemu napotkanemu białemu.<br />
<br />
Od tego momentu śledzimy wspólną podróż tak niecodziennego duetu. Dziewczynka z trudem przypomina swoją przedindiańską przeszłość, stara się zrozumieć nowy dla niej świat, którego nawet kapitan, tak mocno i od tak wielu lat w nim osadzony zdaje się do końca nie pojmować. A może nawet zwyczajnie pojmować go nie chce, wraz ze swymi słuchaczami uciekając do egzotycznych dla nich krain i wydarzeń. Teraz zaś musi przez wiele mil eskortować dziewczynkę, by dostarczyć ją do jej wujostwa, które od lat jej poszukuje. Już sama podróż jest niemałym wyzwaniem. Po pierwsze, Indianie wciąż stanowią zagrożenie, które choć już niebawem stanie się nostalgicznym wspomnieniem z kart <a href="http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4799556/na-poludnie-od-brazos"><i>Na południe od Brazos</i></a>, teraz pozostaje jak najbardziej realne. Po drugie, choć od zakończenia wojny secesyjnej minęło już pięć lat, Teksas wciąż nie doszedł do ładu i toczy jak najbardziej westernowa anarchia.<br />
<br />
<blockquote>Czarnobrody uśmiechnął się. Panie, tu nie ma żadnych władz lokalnych, powiedział. Nie ma szeryfa. Ludzie Davisa go wykopali. Nie ma żadnego sędziego ani burmistrza, żadnych komisarzy. Davis i armia federalna wszystkich wywalili. No bo każdy służył w armii konfederackiej albo pełnił urząd w Konfederacji, i koniec pieśni. Tylko że nikogo tu nie przysłali na zastępstwo. To żeśmy sami się tym zajęli. No i to z nami musisz się pan rozliczyć.</blockquote><br />
Jakby tego było mało, kapitan, choć podjął się tego zadania i zamierza je wykonać, od samego początku dręczą go wątpliwości. Jest doskonale świadomy losu, jaki stał się udziałem innych odebranych Indianom białych dzieci - samobójstwa, alkoholizm. Zdaje sobie sprawę, że kolejni mieszkańcy traktują dziewczynkę tak, jakby jej czteroletni pobyt wśród Indian (od szóstego do dziesiątego roku życia) był nowiną ze świata, którą odczyta im ona jak kapitan. Nie mieści im się w głowie, że biała jak oni osoba mogłaby przeżyć taką przemianę. Jedyne tłumaczenie jakie im przychodzi do głowy, to eliksir, jakim poją Indianie porwane dzieci, by stały się one tak dzikie jak oni. Tym samym to właśnie ona staje się w ich oczach nowiną ze świata. Egzotyczną ciekawostką, która jednak na dobrą sprawę nie dotyczy ich życia. Może się tylko do nich dostosować lub pozostać im obcą, oni jednak nie wyciągną do niej ręki.<br />
<br />
Kapitan jest jedyną osobą, która zadaje sobie trud, by dziewczynkę zrozumieć i porozumieć się z nią. Nie wie jednak, jak mógłby jej pomóc i czy ewentualna pomoc jest w ogóle możliwa. Gdy wraz z kolejnymi przebytami milami i wspólnie przeżytymi przygodami coraz silniejsza staje się więź, łącząca tę dwójkę, z jednej strony rośnie nadzieja czytelnika, że być może happy end będzie możliwy, choć z drugiej proporcjonalnie silniejsze stają się obawy przed bolesnym rozczarowaniem. Nie pozostaje mu jednak nic innego, jak wraz z dwojgiem głównych bohaterów odbyć podróż do próby zrozumienia. By lektura nie była jedynie nowiną ze świata, a czymś co dotknie nas bezpośrednio i skłoni do refleksji.MatiProhttp://www.blogger.com/profile/14254812187522773497noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6678340453977478514.post-73411049467337495702018-10-09T02:12:00.000-07:002018-10-09T02:12:05.052-07:00Człowiek w kasynie życia codziennego, czyli "Gracz" Potiomkina<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5dHAG2Hq2JjKwmiX7j3DKjVNoqXCsDL3bwGqGQtkcpaCJQ29GOzSujyO71IjhES-5YB9bFCgfv10PEQNYyhcfD4aKMm7j3ilPSm8zr0jJ1ZM4TE7SQs8p4SuV4hFviMth7nNMnOE3Tck/s1600/gracz.jpe" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5dHAG2Hq2JjKwmiX7j3DKjVNoqXCsDL3bwGqGQtkcpaCJQ29GOzSujyO71IjhES-5YB9bFCgfv10PEQNYyhcfD4aKMm7j3ilPSm8zr0jJ1ZM4TE7SQs8p4SuV4hFviMth7nNMnOE3Tck/s400/gracz.jpe" width="240" height="400" data-original-width="456" data-original-height="760" /></a></div><br />
Na hasło <i>Gracz </i>każdy, kto w jako takim stopniu obeznany jest z literaturą, pomyśli o dziele Dostojewskiego, którego sama historia powstania intryguje swą hazardową otoczką. Autor, zapalony gracz, zadłużony po uszy, chociaż był w trakcie pisania zupełnie innej książki, został przez wydawcę niemal zmuszony, by napisał coś "na wczoraj". Gdy usłyszałem tę historię, od razu zainteresowałem się wspomnianym dziełem i przy najbliższej okazji po nie sięgnąłem. Muszę niestety przyznać, że przeżyłem rozczarowanie. Cała fabuła była zwyczajnie nudnawa, nie odczułem zupełnie dreszczu emocji, którego oczekiwałem - przeniesionego przez karty książki uczucia, gdy wiruje ruletka i ważą się nasze losy; podwoimy fortunę, czy zostaniemy z niczym. Dopiero zakończenie utworu w dwójnasób zrekompensowało wcześniejsze braki. Czytało się je w napięciu, jednak dominowała myśl, że gdyby cały utwór był taki, mielibyśmy do czynienia z arcydziełem, a tak czegoś jednak zabrakło.<br />
<br />
Mimo to <i>Gracz </i>za sprawą samego autora pozostaje swego rodzaju pomnikiem, gdy więc ktoś postanawia powieści o hazardziście nadać ten sam tytuł, musi liczyć się z tym, że ze swojego przedsięwzięcia zostanie surowo rozliczony. A gdy za tym nawiązaniem stoi rosyjski pisarz, dochodzimy do wniosku, że jest to przedsięwzięcie, na które mógłby poważyć się tylko Rosjanin, taki jakim go sobie wyobrażamy. Wariat, przesiąknięty bezsensowną brawurą, w swej istocie przypominający tych, którzy wspinają się na dźwigi. Zresztą taki jest właśnie główny bohater utworu, choć jego brawura nie objawia się w tak bezpośrednio zagrażający życiu sposób. Jurij Ałtynow to tytułowy gracz - to oczywiste stwierdzenie jest jednocześnie jak najbardziej wyczerpującą charakterystyką protagonisty. Młodzieniec ów musi dostać się z Rostowa do Moskwy i chociaż stać go na dowolny środek transportu, z pełnym rozmysłem wybiera pociąg, gdyż wychodzi z założenia, że w tym mikroświecie nie będzie się nudził. Oczywiście ma rację.<br />
<br />
Pociąg jako miejsce akcji utworu literackiego nieuchronnie przywodzi na myśl inne arcydzieło rosyjskiej literatury, a mianowicie <i>Moskwa-Pietuszki</i>. W tym przypadku jednak nawiązanie jest o wiele bardziej luźne niż przy wspomnianym wyżej tytule. Tak jak w poemacie Jerofiejewa (ale także, nomen omen, filmowym <i>Pociągu</i> Kawalerowicza) mamy tu do czynienia z pełnym przekrojem społeczeństwa, począwszy od klasy pierwszej, aż do tych najdalszych. Świat poza nim przestaje istnieć, sprowadza się do pejzażu, namalowanego na szybach. Każdy z pasażerów ma swój cel, do którego dąży, a gdy na jego drodze stanie Ałtynow ze swoim, musi doprowadzić to do nieuchronnych komplikacji.<br />
<br />
A co jest celem Ałtynowa? Gra. Nic więcej. I dzięki temu go polubiłem, choć pozornie nie powinien wzbudzić mojej sympatii. Jakże irytująca jest przecież postać, której od pierwszych stron powieści wszystko udaje się w wielkim stylu. Niezrównany aktor, znakomity kanciarz (czy jest w ogóle możliwe, by wyrzucić na kostce taką liczbę, jakiej akurat sobie zażyczymy? Nie wiem, ale Ałtynow to potrafi), dysponujący poza tym zadziwiającą siecią kontaktów i nieograniczonymi zasobami finansowymi. Dość powiedzieć, że natychmiastową zmianę trasy pociągu załatwia jednym telefonem.<br />
<br />
Szybko jednak zdajemy sobie sprawę, że pieniądze, które w kolejnych rozgrywkach zdobywa, w ogóle go nie interesują. Pobudki, które mu przyświecają mają więcej wspólnego ze światem sztuki, artystów do reszty owładniętych perspektywą swojego dzieła. Przypomina w tym Roberta, drobnego kanciarza z <i>Drugiego zabicia psa</i> Hłaski, miłośnika Szekspira, który oszukiwanie bogatych wdów przygotowuje z precyzją godną spektaklu teatralnego. I to sam akt jest tu najważniejszy i zatracenie się w nim, a oklaski lub ich brak są rzeczą wtórną i nieistotną, przynależną do innego, mniej pełnego życia, niż to poświęcone bez reszty swojej pasji.<br />
<br />
<blockquote>(...) jestem artystą, graczem. Graczem w każdym szczególe, w każdej scenie realnego życia. Bez gry jestem martwy. Pieniądze dla mnie są dodatkiem, najważniejsze jest nieustanne tworzenie. Non stop. Dwadzieścia cztery godziny na dobę - gra. Gra totalna. Gram na bożym polu i na boisku diabła. Gram nawet z samym sobą. Lewa ręka gra przeciw prawej. Moje serce gra przeciw mojej duszy. Gram we śnie, w łóżku, z pieśnią miłosną i z uczuciem nienawiści, gram z dziećmi i ze starcami, z bliskimi i z obcymi. Moja śmierć będzie ostatnim rozegranym przeze mnie spektaklem.</blockquote><br />
Dostrzec to wszystko najpełniej pozwala postać pozornie epizodyczna, będąca jednak rewersem Ałtynowa. Choć w każdym calu inna, to paradoksalnie taka sama, właśnie dzięki podzielanej graczowej pasji. Podstarzały, niespełniony aktor z prowincjonalnego miasteczka, którego warunki bytowe zmusiły go do wykreowania w prawdziwym życiu postaci kleptomana (wbrew pozorom wymagało to niebywałego kunsztu, nie wystarczy przecież zacząć kraść, by ludzie zaczęli mówić "to kleptoman"), dostaje niebywałą szansę. Stanie się trybikiem w misternym planie Ałtynowa, odegra w ten sposób rolę, do której przygotowywał się całe życie. Niespodziewanie pokieruje też losy samego reżysera w rejony, o których ten nawet nie śnił. I pozwoli się przekonać, że żadna komplikacja nie jest straszna, dopóki toczy się gra. A gra toczy się tak długo, jak gramy.<br />
<br />
Książkę wypożyczyłem z domowej biblioteczki Piotrka aka Ambrose z <a href="http://klub-aa.blogspot.com/">Klubu A+A</a> - zarówno za wakacyjną gościnę, jak i za możliwość przeczytania <i>Gracza </i>serdecznie dziękuję!MatiProhttp://www.blogger.com/profile/14254812187522773497noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6678340453977478514.post-85547702182687069842018-07-07T09:55:00.001-07:002018-08-15T11:10:46.185-07:00W bramie #06 - "Królowie Dogtown""Nieważne, kto jest najlepszy, tylko kto ma zajawkę", powiedział przed laty mój młody padawan, Arek. Dotyczyło to deskorolki, ale można to równie dobrze odnieść do wszystkiego. Zacząłem jeździć na desce w 2002, miałem czternaście lat. Matematyka jest okrutna, nie da się ukryć, ile lat mam teraz. Ale cały czas jeżdżę, choć nawet mnie samemu wydaje się to czasem śmieszne, gdy spojrzę na swoje wygibasy z boku. Ale jak powiedział Stikorama: "życie jest ciężkie, ale na desce jeździć trzeba". To takie rozważania na marginesie kolejnej rozmowy z <a href="https://www.facebook.com/szymon.tezewski/">Szymonem Teżewskim</a>. <iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/tc4AtdMjNkQ" width="480"></iframe>MatiProhttp://www.blogger.com/profile/14254812187522773497noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6678340453977478514.post-48416214840720304502018-06-11T02:44:00.000-07:002018-06-11T02:44:33.739-07:00rozkminka o muralu<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUxw4jHTVopuNEiwU6PjUPsFrQLUQ8u9us0y16OA_RQSrWZZbXdq0B9AB4ABLLtE3gQQ-w-Jl9ygU4X7pN2MzytkJv1vI4ZARXeO6aYwNCdlrbQIEg__uXhhgt0MGeCuADYTwVth653yo/s1600/DSCF1536.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUxw4jHTVopuNEiwU6PjUPsFrQLUQ8u9us0y16OA_RQSrWZZbXdq0B9AB4ABLLtE3gQQ-w-Jl9ygU4X7pN2MzytkJv1vI4ZARXeO6aYwNCdlrbQIEg__uXhhgt0MGeCuADYTwVth653yo/s400/DSCF1536.JPG" width="300" height="400" data-original-width="1200" data-original-height="1600" /></a></div><br />
O tym, że w Warszawie dwóm sąsiadującym ze sobą rondom nadano patronów w postaci Jana Himilsbacha i Zdzisława Maklakiewicza, wiedziałem już dawno temu. Wiedziałem o tym już wówczas, gdy moi kumple mieszkali przy ulicy Zajączka i regularnie ich tam odwiedzałem. Na zakupy często chodziliśmy do pobliskiego centrum handlowego Arkadia i w tym momencie należy wspomnieć o mojej ignorancji. Wspomniane ronda dosłownie sąsiadują ze wspomnianym centrum. Gdybym tylko był tego świadomy, odwiedziłbym je już dawno temu. Ale, jak widać, co się odwlecze, to nie uciecze. Nie wiem, kiedy bym do nich dotarł, gdyby nie to, że podczas ostatniego, weekendowego pobytu w Warszawie zapragnąłem obejrzeć film "Czuwaj", właśnie w Arkadii. Z mieszkania siostry na Starych Bielanach szedłem piechotą, bo gdyby Bóg nie chciał, żeby człowiek chodził, dałby mu koła zamiast nóg. Wcześniej w mieszkaniu sprawdzałem na google maps trasę (nie jestem cyborgiem, żeby być stale podłączonym do sieci) i wtedy właśnie zorientowałem się w tym bliskim sąsiedztwie.<br />
<br />
Nie mogłem sobie odmówić odwiedzin w tym miejscu - Janek i Maklak to dla mnie ważne i niosące multum inspiracji postacie. Po raz pierwszy poznałem ich chyba za pośrednictwem Rejsu (w tym sensie, że wiedziałem, że oni to oni - wcześniej widziałem ich przecież w dzieciństwie choćby w "Stawiam na Tolka Banana, gdzie Maklakiewicz wcielał się pasera, Aksamitnego Heńka, a Himilsbach pojawiał się w jednym z epizodów w, jakżeby inaczej, knajpie). Legenda o ich przyjaźni, ułańskiej fantazji i umiłowaniu wolności od samego początku silnie do mnie przemawiała. Z wiekiem oczywiście byłem coraz bardziej świadomy różnych negatywnych konsekwencji takiej postawy, mimo to duet ten pozostał dla mnie istotny. Nie mniejszą rolę odegrała ich działalność artystyczna - Maklakiewicz to według mnie jeden z bardziej niedocenionych polskich aktorów, Himilsbach zaś był znacznie lepszym pisarzem, niż wielu jest w stanie dzisiaj przyznać. Bardzo cenną pozycją, pomagającą poznanie tych dwóch panów, była książka Macieja Łuczaka, <a href="http://lubimyczytac.pl/ksiazka/56528/wniebowzieci-czyli-jak-to-sie-robi-hydrozagadke">"Wniebowzięci, czyli jak to się robi hydrozagadkę"</a>, zawierająca multum ciekawych informacji i anegdot, a także licznych odwołań do świata kultury (to dzięki niej poznałem chociażby Wieniczkę Jerofiejewa).<br />
<br />
Ronda, będące celem mojego spaceru nie wyglądają szczególnie imponująco, ale to bardzo dobrze. Całkowicie na marginesie "głównego nurtu", zupełnie jak jego imiennicy. Znamienny jest też dla mnie fakt, że leżą pod i po dwóch stronach Alei Jana Pawła II - przecież nawet sam Jezus miał u swego boku dwóch łotrów... Gdy tam dotarłem, panował upał i trochę żałowałem, że nie piję już alkoholu. Strzelić po jednym zimnym piwku ku pamięci każdego z dwóch przyjaciół, byłoby jak znalazł. Zadowoliłem się jednak chwilą namysłu podczas siedzenia na jednym z kamieni pod wiaduktem i zrobieniem kilku zdjęć (miałem aparat Zorkę 5)<br />
<br />
Oto wspomniane ronda:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBtzNtc-TNOrdhOtpdKlHYZ4vQcQtR-fuv-1DJPoQDpmyTpzSVObBnrlyF2QGdslG3g_nc97I4YFjdymeVgGU2_vmnEEw8JqYfAiMwEZ4co7p9V5WBYetr3Ng5I20nsRWcDX8oWtc-TkU/s1600/DSCF1531.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBtzNtc-TNOrdhOtpdKlHYZ4vQcQtR-fuv-1DJPoQDpmyTpzSVObBnrlyF2QGdslG3g_nc97I4YFjdymeVgGU2_vmnEEw8JqYfAiMwEZ4co7p9V5WBYetr3Ng5I20nsRWcDX8oWtc-TkU/s400/DSCF1531.JPG" width="400" height="300" data-original-width="1600" data-original-height="1200" /></a></div><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhCKZzvGx1RhyphenhyphenwxQPFjoujxoPZAq2b92V3XzgtF6EHgBmexkENUCH6VnUyEYrMsGCMOSaqw0uCo2VdwPrHh5ma37O0Hpg3UCKJNNZPiblHhyphenhyphenqtLl8sQsvgVdDDA6vTc3ua07eHpIJhyphenhyphenlk/s1600/DSCF1547.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhCKZzvGx1RhyphenhyphenwxQPFjoujxoPZAq2b92V3XzgtF6EHgBmexkENUCH6VnUyEYrMsGCMOSaqw0uCo2VdwPrHh5ma37O0Hpg3UCKJNNZPiblHhyphenhyphenqtLl8sQsvgVdDDA6vTc3ua07eHpIJhyphenhyphenlk/s400/DSCF1547.JPG" width="400" height="300" data-original-width="1600" data-original-height="1200" /></a></div><br />
Jak się okazało, wzdłuż uliczki między nimi, pod wiaduktem, namalowano mural przedstawiający od strony każdego ronda portret i biografię poszczególnego patrona, a łączyła ich taśma filmowa z kadrami z filmów, w których występowali. Bardzo mi się podobał ten pomysł, wykonanie zresztą też. Szkoda, że od strony Janka mural jest trochę odrapany, może warto by było trochę to poprawić.<br />
<br />
Żaden z miłośników legendarnego duetu nie może sobie pozwolić na ominięcie tego miejsce. Zdecydowanie warto je odwiedzić.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEirQzrYt6mJaSSweivqvL6yVGT7kSuSJXzEsZKqmKCunTlfZaqyvkHuyM_b4nGHtVcgpxJay3zEsP1ROZ-sz2EsFgDjQnBJ6_vYW95Nl_PlVV8bP2NBvLhnU-QNU999CekiUPc3Ll4zOko/s1600/DSCF1535.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEirQzrYt6mJaSSweivqvL6yVGT7kSuSJXzEsZKqmKCunTlfZaqyvkHuyM_b4nGHtVcgpxJay3zEsP1ROZ-sz2EsFgDjQnBJ6_vYW95Nl_PlVV8bP2NBvLhnU-QNU999CekiUPc3Ll4zOko/s400/DSCF1535.JPG" width="400" height="300" data-original-width="1600" data-original-height="1200" /></a></div><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWkrGbgiGs2yN1LdJ48JKE38PMw6gepwwnjPHbSy81tzsIc5d4nE0nBZ5TMEBdXAj3v1qZi3qlPCXFYHM4NX7mpmIq2cerX488Hn87bHCSsDIaivh6U1PvL5UkudAficrVda_jO3h-PfE/s1600/DSCF1538.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWkrGbgiGs2yN1LdJ48JKE38PMw6gepwwnjPHbSy81tzsIc5d4nE0nBZ5TMEBdXAj3v1qZi3qlPCXFYHM4NX7mpmIq2cerX488Hn87bHCSsDIaivh6U1PvL5UkudAficrVda_jO3h-PfE/s400/DSCF1538.JPG" width="400" height="300" data-original-width="1600" data-original-height="1200" /></a></div><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBaHZ3lDMRcrbi2KwuYjY-U18_GSy1jayA26iW1KYEjRInXFIMEm9RB2EvRa-8wTpTV0_oMgfahY6Irn5eeGQ3fGpVAC0pKUSj6sKU-I_PwIfmdkYvzRxbZjs95I0seVEDZDtfTbaqkR0/s1600/DSCF1539.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBaHZ3lDMRcrbi2KwuYjY-U18_GSy1jayA26iW1KYEjRInXFIMEm9RB2EvRa-8wTpTV0_oMgfahY6Irn5eeGQ3fGpVAC0pKUSj6sKU-I_PwIfmdkYvzRxbZjs95I0seVEDZDtfTbaqkR0/s400/DSCF1539.JPG" width="400" height="300" data-original-width="1600" data-original-height="1200" /></a></div><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFY4jnGSLDmCMQl1KVTA4RpQiS4iAHu-hl_SFa5RG2zOICeW8ZVuXEds3o080f2vEdGShyphenhyphen-cg_9RSFzZaoy5yoUjfHQvboAwkPB0jOnBZI2VPyDknAqSKHnexyh-3ciiuGSW6nDTquryQ/s1600/DSCF1542.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFY4jnGSLDmCMQl1KVTA4RpQiS4iAHu-hl_SFa5RG2zOICeW8ZVuXEds3o080f2vEdGShyphenhyphen-cg_9RSFzZaoy5yoUjfHQvboAwkPB0jOnBZI2VPyDknAqSKHnexyh-3ciiuGSW6nDTquryQ/s400/DSCF1542.JPG" width="400" height="300" data-original-width="1600" data-original-height="1200" /></a></div><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNoYGwyOAEJ3CxBRhZ0UdC7hfTrQoKeRqsGx44rK4VT80hXDqWXUSvQa8l3pLUd7fX2jQ37J3xFO16ZKakTScDtmTL3n9XdxKWGhOKHnOuhU_s_5EXe7btA1KL-z-uFUGKF4Mqb2SoAeM/s1600/DSCF1540.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNoYGwyOAEJ3CxBRhZ0UdC7hfTrQoKeRqsGx44rK4VT80hXDqWXUSvQa8l3pLUd7fX2jQ37J3xFO16ZKakTScDtmTL3n9XdxKWGhOKHnOuhU_s_5EXe7btA1KL-z-uFUGKF4Mqb2SoAeM/s400/DSCF1540.JPG" width="400" height="300" data-original-width="1600" data-original-height="1200" /></a></div><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1u2LB2eYf5hyI9Zih5RQadmCJIddSc197LtZOuAJkXIZYEXxvs05QdkYFqLejin5b4Bj4ztpCmuvNO0c7MflPHK6_D2Bcvwm_yy0WIiPeLto0RS3cSqTmPsYlWkF-2jJMS02lj8EE91Q/s1600/DSCF1541.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1u2LB2eYf5hyI9Zih5RQadmCJIddSc197LtZOuAJkXIZYEXxvs05QdkYFqLejin5b4Bj4ztpCmuvNO0c7MflPHK6_D2Bcvwm_yy0WIiPeLto0RS3cSqTmPsYlWkF-2jJMS02lj8EE91Q/s400/DSCF1541.JPG" width="400" height="300" data-original-width="1600" data-original-height="1200" /></a></div><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_uvQ9wLjkWOyZt5rJrAF_ezLU9RKPVqxuFypFiXF8W-tml8ZVk9VWXmoDqY_BH8zK7zaR2zds2LvrkNjoj0kqIG1zJWhRUXX2EZMjqqH7G6zTb2JYpJMwb8qFwE6uOTzIZqgQpmMkDQw/s1600/DSCF1543.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_uvQ9wLjkWOyZt5rJrAF_ezLU9RKPVqxuFypFiXF8W-tml8ZVk9VWXmoDqY_BH8zK7zaR2zds2LvrkNjoj0kqIG1zJWhRUXX2EZMjqqH7G6zTb2JYpJMwb8qFwE6uOTzIZqgQpmMkDQw/s400/DSCF1543.JPG" width="400" height="300" data-original-width="1600" data-original-height="1200" /></a></div><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh80zWwc9e4uGny_MCG5PAMZx_CXgLoW4TNfSGqjh7nHWr5OF-rYMd2itXsda9x81cxP4AWpY4_s9F0LIUhElqjpHO2bhKp5qfEvyfL8mp4IeB18_lYfxLTBh-E0YL4hjT1EKWhDYkitaY/s1600/DSCF1544.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh80zWwc9e4uGny_MCG5PAMZx_CXgLoW4TNfSGqjh7nHWr5OF-rYMd2itXsda9x81cxP4AWpY4_s9F0LIUhElqjpHO2bhKp5qfEvyfL8mp4IeB18_lYfxLTBh-E0YL4hjT1EKWhDYkitaY/s400/DSCF1544.JPG" width="400" height="300" data-original-width="1600" data-original-height="1200" /></a></div><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjavbL4kUrL0iwDeI3TqaQM3A4Wod-uEW4r7AwMoOH6S4kCQMgiNFA60_7pzkNnllM5ByDjtNQzg8tmJLBfV8QfE5v9LOUDQt5Js0S8wMyg_F4A6kUuCD5WexFspxSqwnlbid2Ns10uGSk/s1600/DSCF1545.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjavbL4kUrL0iwDeI3TqaQM3A4Wod-uEW4r7AwMoOH6S4kCQMgiNFA60_7pzkNnllM5ByDjtNQzg8tmJLBfV8QfE5v9LOUDQt5Js0S8wMyg_F4A6kUuCD5WexFspxSqwnlbid2Ns10uGSk/s400/DSCF1545.JPG" width="400" height="300" data-original-width="1600" data-original-height="1200" /></a></div>MatiProhttp://www.blogger.com/profile/14254812187522773497noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6678340453977478514.post-80273974523049653562018-06-05T06:33:00.000-07:002018-06-05T06:42:56.117-07:00rozkminka o bryluKiedy w 2014 napisałem coś w rodzaju <a href="http://pandziejaszek.blogspot.com/2014/05/marek-nowakowski-1935-2014-wczoraj-w.html">epitafium dla Marka Nowakowskiego</a>, prawdę mówiąc, zaskoczyłem tym samego siebie. Nigdy bym się nie spodziewał, że śmierć akurat tego człowieka pogrąży mnie w tak sprzyjającym refleksji nastroju. Spontanicznie przelałem na "papier" wszystko to, co wtedy chodziło mi po głowie, by przekonać się, jak ważny dla mnie to był autor. Odwrotnie było w przypadku Konwickiego - dla nikogo nie było niespodzianką, że będę musiał poświęcić mu <a href="http://pandziejaszek.blogspot.com/2015/01/ostatni-ze-starej-gwardii.html">kilka słów</a>. Wraz z nimi przyszła jednak obawa, by nie stało się to rutyną, odhaczaniem kolejnych zmarłych artystów. Tak się nie stało. Kolejne i jak dotąd jedno, napisane poniewczasie <a href="http://pandziejaszek.blogspot.com/2015/09/rozkminka-o-z-boyu.html">epitafium</a> dotyczyło deskorolkowca, Jaya Adamsa.<br />
<br />
Wczoraj na moją skrzynkę mejlową zaczęły przychodzić kolejne powiadomienia o komentarzach, zamieszczanych pod wrzuconym niegdyś przeze mnie <a href="https://www.youtube.com/watch?v=Szesz2OV65s">filmem dokumentalnym o postaci Roberta Brylewskiego</a>. Długo poszukiwałem tego filmu, gdy więc wreszcie go znalazłem, postanowiłem podzielić się nim z innymi. We wspomnianych komentarzach pojawiał się jeden zwrot: RIP. Przez chwilę jeszcze się oszukiwałem, że może coś źle zrozumiałem, ale szybki rzut oka na serwisy informacyjne rozwiał wszelkie wątpliwości. Zmarł Robert Brylewski.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQOliWHSyVZZUa3z60Unnq8vFQssd4dUCqfjZGLwqB7cHF7euY8hulUFehG2HItJeRoVxvcqty-utF84ZS3wMuD76GqT6dsX0kRyS0gjE3fUQa-MLaoiC7kthdbiZtWKZKd_B_4UFVLpA/s1600/br.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQOliWHSyVZZUa3z60Unnq8vFQssd4dUCqfjZGLwqB7cHF7euY8hulUFehG2HItJeRoVxvcqty-utF84ZS3wMuD76GqT6dsX0kRyS0gjE3fUQa-MLaoiC7kthdbiZtWKZKd_B_4UFVLpA/s400/br.jpeg" width="400" height="225" data-original-width="788" data-original-height="444" /></a></div><br />
Człowiek, który był (i wciąż pozostaje) symbolem artysty totalnego i bezkompromisowego. Znamienne jest, że na swojej sztuce nigdy się nie wzbogacił, pomimo tak ogromnego dorobku do końca pozostawał gdzieś na marginesie głównego nurtu. Nie pamiętam, kiedy po raz pierwszy zetknąłem się z jego twórczością, na pewno stało się to jednak dzięki ogromnej kolekcji płyt i kaset mojego ojca. Zarówno "czarna" Brygada Kryzys, jak i liczne bootlegi Kryzysu i Brygady, a do tego wszystkiego Izrael i jego <a href="https://www.youtube.com/watch?v=syCXZTUoJ5E">"Biada, biada, biada"</a> (choć nie przepadam za reggae, zwłaszcza polskim, to tę płytę uwielbiam). Później doszła do tego jeszcze Armia, założona z Tomaszem Budzyńskim, byłym wokalistą Siekiery. Ich płyta <a href="https://www.youtube.com/watch?v=g_J4iNgsgwk">"Legenda"</a> to dla mnie jedna z lepszych polskich płyt.<br />
<br />
Jednym z częściej cytowanych przeze mnie utworów muzycznych jest <a href="https://www.youtube.com/watch?v=QmrgQTT8b18">"Ambicja"</a>. Zawsze kiedy rozmawiam z kimś, kogo opętali wszelkiej maści kołcze i kaznodzieje sukcesu, zaczynam cicho nucić lekko mantrujące "twoja ambicja zabija ciebie, ambicja to twój bóg, ambicja to twoja szalona religia - ja nie gram, ja nie przegram". Przy tym oczywiste mi się wydaje, że nie oznacza to postawy kwietyzmu i opuszczenia rąk w geście przegranej. Po prostu nie mam zamiaru tańczyć tak, jak ktoś mi zagra. Jak Brylewski gram swoje. I choć nie powstanie już trzecia płyta Brygady Kryzys i "Kryzys kapitalizmu", to choć zabrzmi to banalnie, Brylewski wciąż będzie tworzył za pośrednictwem rzeszy ludzi, których przez lata inspirował.MatiProhttp://www.blogger.com/profile/14254812187522773497noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6678340453977478514.post-48149972686804306442018-04-27T22:58:00.001-07:002018-10-09T02:38:34.873-07:00W bramie #05 - "Pozwól rzece płynąć"Ja tych filmików nie oglądam, ale może ktoś będzie... <iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/unTxmOcBeGA" width="480"></iframe>MatiProhttp://www.blogger.com/profile/14254812187522773497noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6678340453977478514.post-84310415006850377222018-03-15T03:05:00.001-07:002018-03-15T03:05:05.740-07:00W bramie #04 - SerialeMamy połowę marca, a na filmiku koniec grudnia. Ale może rozmowa zainteresuje kogoś mimo to.
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/pr3nNaH3Vzk" width="480"></iframe>MatiProhttp://www.blogger.com/profile/14254812187522773497noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6678340453977478514.post-4911095159891127902018-01-07T00:40:00.000-08:002018-01-07T00:40:01.378-08:00JETLAGZ (Kosi, Łajzol) - Harold Hunter (Skit Video) / prod. Ola Mulla<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjiACyV75SLeO4mI9fYFejY1A-KsSy63fo-47bB9X4iEV8n2_7GvxKKppmyO3XQPwdB0tD7f51xsej0BA0YG3O9X0iVQ31ueAOhQmkM_gWbI-Abq2Yj5y0KHFUqvpnsqBHNI79DCaSxacI/s1600/jetlagz.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjiACyV75SLeO4mI9fYFejY1A-KsSy63fo-47bB9X4iEV8n2_7GvxKKppmyO3XQPwdB0tD7f51xsej0BA0YG3O9X0iVQ31ueAOhQmkM_gWbI-Abq2Yj5y0KHFUqvpnsqBHNI79DCaSxacI/s400/jetlagz.png" width="400" height="400" data-original-width="1600" data-original-height="1600" /></a></div><br />
Na początku grudnia premierę miała płyta rapowego składu Jetlagz, współtworzonego przez warszawskiego weterana graffiti, którego <a href="https://youtu.be/cMbE697fm78?t=1m32s">zwrotkę</a> pamiętam z pierwszej przesłuchanej przeze mnie w całości płyty hip-hopowej, a przede wszystkim z <a href="https://www.youtube.com/watch?v=E2iVb5XcYuI">jednego z lepszych utworów o mazaniu sprejem</a>. Powiem szczerze, że płyta <i>WSK8OFMND</i> spodobałaby mi się pewnie bardziej, gdybym był kierowcą. Dobrze by się jechało, puszczając głośno najeżone punchline'ami bangery. A tak płyta wleciała mi jednym uchem, drugim wyleciała i raczej do niej nie wrócę. Poza jednym utworem.<br />
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/cdT2VGk1cQc" width="480"></iframe><br />
<br />
<i>Harold Hunter</i> zaczyna się znamiennie od słowa "kiedyś". Jak to powiedział <a href="https://pl-pl.facebook.com/szymon.tezewski/">Teżewiak</a>, nagrywanie kawałków o wspomnieniach to pójście na łatwiznę, bo zawsze wychodzą zajebiście. Gdy ich słuchamy, prowokują nas samych do udania się sentymentalną podróż pamięcią do starych, dobrych czasów. A psychologowie dawno już stwierdzili, że jesteśmy tak skonstruowani przez naturę, że pamiętamy raczej te dobre rzeczy; złe nawet jeśli nie odchodzą całkowicie w niepamięć, to widziane z dystansu już tak nie bolą. To oczywiście tylko jeden z tego rodzaju mechanizmów. Tak już jesteśmy zaprogramowani (oszukiwani?) przez schopenhauerowską wolę życia, by jako ludzkość nie popełnić zbiorowego samobójstwa.<br />
<br />
W każdym razie <i>Harold Hunter</i> także mnie zabrał na tego rodzaju wycieczkę w czasy zapamiętane przeze mnie jako absolutnie beztroskie (prawda była!). "Kiedyś byłem dzieciakiem jak Harold Hunter - śmigałem po mieście na desce z blantem". Nie było to lata dziewięćdziesiąte w Warszawie, ale i tak w pełni się utożsamiam i cieszę się w ten właśnie sposób została też upamiętniona postać Harolda Huntera, nowojorskiego skatera, który wystąpił filmie <a href="http://www.filmweb.pl/film/Dzieciaki-1995-6732"><i>Kids</i></a> (który zapoczątkował drugi deskorolkowy boom w Polsce) i przesadził z koksem... Odpalam jeszcze raz.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhfLqoQAIgYVcxnwD4b2mqyKMM1Xs-OQtjFbjj-9Au0tnvb0CUz1LDo3S9kHxzhSpWm2dL6K2ZD26PSFia7t9X0_wohIC3dXo1amcZEKHYe0O9DaR2yKGx4nN1qZT8BRBtaj57YStCN3s/s1600/kids.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhfLqoQAIgYVcxnwD4b2mqyKMM1Xs-OQtjFbjj-9Au0tnvb0CUz1LDo3S9kHxzhSpWm2dL6K2ZD26PSFia7t9X0_wohIC3dXo1amcZEKHYe0O9DaR2yKGx4nN1qZT8BRBtaj57YStCN3s/s400/kids.jpg" width="400" height="299" data-original-width="500" data-original-height="374" /></a></div>MatiProhttp://www.blogger.com/profile/14254812187522773497noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6678340453977478514.post-9300650463154582092017-12-24T07:04:00.001-08:002017-12-24T07:04:32.234-08:00Wesołych świąt!<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/VOQzQZ4HAFo" width="480"></iframe>MatiProhttp://www.blogger.com/profile/14254812187522773497noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6678340453977478514.post-6765171940324223512017-10-31T06:09:00.001-07:002017-10-31T06:11:30.184-07:00Mada - Apteki i monopolowe gościnnie: Dj Gram; produkcja: PekroJakiś czas temu <a href="http://pandziejaszek.blogspot.com/2017/06/rozkminka-o-procentach.html">pisałem o płycie Mady <i>47%</i></a>, którą obok płyty Włodka uważam za jedną z lepszych tegorocznych polskich hip-hopowych produkcji. Płytę promowały dwa teledyski, które, rzecz jasna, udostępniłem. Teraz, już jakiś czas po premierze, został wypuszczony trzeci, ostatni już, teledysk. <a href="https://www.youtube.com/watch?v=nSDM4LC7Fxg">Utwór w wersji płytowej</a> wzbogacony był o fragmenty <a href="https://www.youtube.com/watch?v=RzoaoHFHSgU">wywiadu z Andrzejem Stasiukiem</a>, tak jak raper wywodzącym się z dzielnicy Grochów, której poświęcony jest kawałek. Teledysk trochę ustępuję poprzednim, ale jest w nim uliczna szorstkość, która koresponduje z klimatem całości. <iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/sc7YO88Rcj0" width="480"></iframe>MatiProhttp://www.blogger.com/profile/14254812187522773497noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6678340453977478514.post-10062558266109985872017-10-27T00:25:00.001-07:002017-10-27T00:28:04.308-07:00Mati opowiada #4: Liceum<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/64k3TXzMz5o" width="480"></iframe>MatiProhttp://www.blogger.com/profile/14254812187522773497noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6678340453977478514.post-32657812519572198432017-10-26T05:02:00.000-07:002017-10-26T05:03:39.564-07:00rozkminka o skrzypcach<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkIsl91G8LeCVofe6HURCOw2_ov9Ydu_BeT_RnCiC-QkUBgBhGleBngvVAqEbNXI7njs7ku1HaHw9FwtKrYT7A7RrIILlDcQ5BBZkLZ6MX43Hk0DeMN9DnqXmJxotUxYbAQ0ul3Vfjmgk/s1600/skrzypce.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkIsl91G8LeCVofe6HURCOw2_ov9Ydu_BeT_RnCiC-QkUBgBhGleBngvVAqEbNXI7njs7ku1HaHw9FwtKrYT7A7RrIILlDcQ5BBZkLZ6MX43Hk0DeMN9DnqXmJxotUxYbAQ0ul3Vfjmgk/s400/skrzypce.jpg" width="249" height="400" data-original-width="997" data-original-height="1600" /></a></div><br />
Choć od mojej lektury <i>Ukrytych skrzypiec</i> minęły już dwa miesiące z hakiem, książka ta wciąż za mną chodzi i czuję, że nie zamknę związanego z nią życiowego rozdziału, jeśli nie poświęcę jej tych kilku słów. Jest to o tyle zaskakujące, że treść owego zbioru dykteryjek, jak byłbym skłonny je nazwać, natchniona jest duchem mieszczańskim, który zazwyczaj mnie drażni i irytuje. W tym przypadku jednak było zupełnie inaczej, co każe mi zastanowić się nad przyczyną tego stanu rzeczy.<br />
<br />
Na książkę trafiłem, jak to często ze mną bywa, przez przypadek - buszowałem wśród bibliotecznych półek w poszukiwaniu czegoś niewielkiego objętościowo i w dziale z literaturą czeską moją uwagę przykuł mój ulubiony kolor, w którym utrzymana była okładka opisywanej tu pozycji. W następnej kolejności zainteresował mnie fakt, że jej autor pisarzem był niejako dodatkowo, a znany był głównie jako aktor i reżyser. Takie przynajmniej odniosłem wrażenie, jeśli się mylę, mam nadzieję, że ktoś wyprowadzi mnie z błędu.<br />
<br />
W każdym razie życie aktora i ogólnie artysty kojarzy mi się automatycznie z pewną dozą szaleństwa i mniejszego lub większego dystansu wobec społecznych norm i konwenansów. Przypomina mi się od razu anegdota o Zdzisławie Maklakiewiczu, który swojej ciotce, nobliwej starszej pani, tłumaczył jak wygląda zawód aktora. Gdy usłyszała ona o tych wszystkich wódeczkach za kulisami i stosunkach płciowych w mieszkaniach samotnych koleżanek, wykrzyknęła zgorszona: "bój się Boga, Zdzisiu! I to tak codziennie?". "Nie, ciociu. Poniedziałki mamy wolne", brzmiała odpowiedź.<br />
<br />
Spodziewałem się więc czegoś w tym stylu, a otrzymałem coś diametralnie innego. Pozostając przy odniesieniach do świata filmowego, chciałbym przypomnieć film <a href="http://www.filmweb.pl/film/S%C5%82omiany+wdowiec-1955-31792"><i>Słomiany wdowiec</i></a> z 1955. Główny bohater, na co dzień mąż, ojciec i pracownik biura, zostaje postawiony przed dwoma wydarzeniami, które w swym połączeniu straszą go perspektywą wywrócenia jego życia do góry nogami. Po pierwsza, żona i syn wyjeżdżają na wakacje. Po drugie, do mieszkania piętro wyżej wprowadza się młoda i piękna blondynka (Marilyn Monroe, z tego filmu pochodzi słynna <a href="https://www.youtube.com/watch?v=2GJ9T-p13cw">scena z wywietrznikiem</a>). Przed pokusami której musi się oprzeć. W swojej wyobraźni, jako widzowie zdajemy sobie doskonale sprawę, że wszelka aktywność pozostaje w sferze jego mrzonek. W gruncie rzeczy jest bowiem mieszczaninem skutecznie zaimpregnowanym na jakiekolwiek wyskoki; każda taka próba ma wymiar <i>par excellance</i> komiczny.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigUsva-PvWEi2kMcRTIr2EJQ1kGnamL0hMc-r-NSdHGtJIoYalK0BeK8WZCWppU8cW4N2P2orO2z3O-uZqTOzjw1ZB2xMOyLoXlcXVfNb-JuV-xuEYoBCKVEgZN4jMNzCL5x3kGZ5sINk/s1600/wdowiec.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigUsva-PvWEi2kMcRTIr2EJQ1kGnamL0hMc-r-NSdHGtJIoYalK0BeK8WZCWppU8cW4N2P2orO2z3O-uZqTOzjw1ZB2xMOyLoXlcXVfNb-JuV-xuEYoBCKVEgZN4jMNzCL5x3kGZ5sINk/s400/wdowiec.jpg" width="400" height="226" data-original-width="1024" data-original-height="578" /></a></div><br />
Taki jest też narrator <i>Ukrytych skrzypiec</i> - z tą różnicą, że w jego życiu nie pojawia się Marilyn Monroe, a on sam nie podejmuje żadnych niecodziennych czynności. Choć w tych zwykłych, chciałoby się rzec rutynowych, odnajduje pokłady tajemniczości, pisząc o nich tak, że razem z nim mamy wrażenie, jakbyśmy doświadczali ich za każdym razem coraz częściej. Autor zdaje nam się sugerować, że przy odpowiednim podejściu do świata i najbliższego otoczenia w naszym życiu, niezależnie od tego, jak sobie je ułożyliśmy, nie będzie miejsca na nudę.<br />
<br />
Na tej samej zasadzie nie będzie też miejsca na irytację i inne tego typu złe emocje. Przykładem może być tytułowa teoria "ukrytych skrzypiec", którą główny bohater tłumaczy synowi, gdy przed kolejnym weekendowym wyjazdem znów czekają na żonę/matkę, która chcąc się należycie przygotować, wypędza na tę okoliczność swych mężczyzn z mieszkania. Ci zaś czekają na nią cierpliwie w samochodzie, ale choć czas pędzi nieubłaganie, a pani domu wciąż z niego nie wychodzi, oni nie popadają w zniecierpliwienie, po prostu kontemplują to jak kolejną zagadkę, jaką stawia przed nami życie.<br />
<br />
Cały zbiorek składa się właśnie z tego rodzaju dywagacji, w swym tonie nieraz zahaczających o poważne, filozoficzne rozważania, w temacie zaś oscylujących wokół codziennych i pozornie nieskłaniających do refleksji codziennych spraw. Trąci być może nieco myszką model związku, w którym mężczyzna, pozostając przez dłuższy okres sam w domu może jedynie z niedowierzaniem przyglądać się nagłemu pomnażaniu się rzeczy ("Po trzech dniach jestem ze wszech stron otoczony garnkami, a jest ich więcej, niż mogłem użyć i naprawdę użyłem. Są wszędzie... (...) To samo talerze, sztućce, ołówki, koszule, rondelki, buty, książki i wszelkie drobiazgi potrzebne człowiekowi we dnie i w nocy. (...) A przedmiotów wciąż przybywa. Nadchodzi moment, że wśród tego wszystkiego zaczynasz się gubić. Parzysz kawę w nieodpowiednim naczyniu, a mieszasz ołówkiem. Trzeci dzień już nie jesz śniadania, bo nie możesz znaleźć korkociągu. Bliski jest dzień, gdy do poniewierających się w całym mieszkaniu resztek jedzenia zacznie ściągać robactwo"). Jednak delikatność, poczucie humoru i kunszt pisarski skutecznie rekompensują te bądź co bądź nieznaczne akcenty dziś już zwyczajnie anachroniczne.MatiProhttp://www.blogger.com/profile/14254812187522773497noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6678340453977478514.post-28401141938920246352017-10-07T03:18:00.003-07:002017-10-07T03:19:45.208-07:00rozkminka o przyjaźni<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQEGOBxiaMEXdFDwk7WSZcEhrGVaAkMHyHVPKAFKzh3USo64W83g9KUz7mHVbY4xFOdpbRI8i6fxG1X1I35bwusISbnnyawdaSFIPPIpZHqS_Am9ehBEAKquTOl0SRz_pIdBZRtfCmRJo/s1600/hugh-hefners-5-best-tv-cameos-from-family-guy-to-entourage.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQEGOBxiaMEXdFDwk7WSZcEhrGVaAkMHyHVPKAFKzh3USo64W83g9KUz7mHVbY4xFOdpbRI8i6fxG1X1I35bwusISbnnyawdaSFIPPIpZHqS_Am9ehBEAKquTOl0SRz_pIdBZRtfCmRJo/s400/hugh-hefners-5-best-tv-cameos-from-family-guy-to-entourage.jpg" width="400" height="200" data-original-width="936" data-original-height="468" /></a></div><br />
<center><b>PLAYBOY VS PRZYJAŹŃ</b></center><br />
Jakiś czas temu zmarł Hugh Hefner, ale choć to jego śmierć sprowokowała niejako ten wpis, to nie będzie on dotyczył bezpośrednio jego osoby, tak jak w przypadku <a href="http://pandziejaszek.blogspot.com/2014/05/marek-nowakowski-1935-2014-wczoraj-w.html">Nowakowskiego</a>, czy <a href="http://pandziejaszek.blogspot.com/2015/01/ostatni-ze-starej-gwardii.html">Konwickiego</a>. Przypomniał mi on po prostu o pewnym serialu, a raczej jego konkretnym odcinku, do napisania o którym od dawna się przymierzałem, chcąc się podzielić moimi wątpliwościami z nim związanymi. Sam Hefner był mi osobą praktycznie obojętną, jego dokonania średnio mnie obeszły. Playboya nigdy chyba nawet nie miałem w rękach, kojarzy mi się z nim tylko jedna sytuacja, gdy przyszedłem do znajomych w odwiedziny i znajoma to czasopismo czytała, co wydało mi się niesamowicie seksowne. Ale sam Hefner, zasuszony staruszek, otoczony wianuszkiem półnagich piękności w wieku jego prawnuczek, nie budził zbyt pozytywnych uczuć.<br />
<br />
Jego cameo zepsuło też według mnie jeden z odcinków genialnego serialu <a href="http://www.filmweb.pl/serial/Ekipa-2004-110259"><i>Entourage</i></a>. Serialu, który po pierwszych odcinkach może wydawać się niczym więcej jak hymnem na cześć hedonistycznego stylu życia - główny bohater, Vince, zostaje odkryty przez Hollywood, okrzyczany "nowym Johnnym Deppem" i wraz z przyjaciółmi zaczyna pławić się w luksusach, które wiążą się z jego obecnym statusem. Rezydencje z basenami, sportowe samochody, wszelkiej maści używki i zabawy z pięknymi aktorkami i modelkami. Wystarczy jednak pozostać z serialem trochę dłużej, by zorientować się, że tak naprawdę wszystko to jest tylko nieistotną otoczką, a jego głównym tematem i motywem przewodnim jest w rzeczywistości potęga męskiej przyjaźni. Nieważne na jaką próbę wystawiona, będzie trwać pomimo wszystko. Chyba, że na scenie pojawi się Hefner.<br />
<br />
Odcinek z nim jest bowiem w tej materii bolesnym zgrzytem, którego po prostu nie rozumiem. Drugi sezon, trzeci odcinek: Vince zostaje zaproszony do posiadłości podstarzałego plejboja. Jego świta również, rzecz jasna. Z jednym wyjątkiem: Johnny Drama, brat przyrodni Vince'a, który w Hollywood przebywa dobre dziesięć lat dłużej niż reszta i od tego czasu bezskutecznie próbuje zrobić tam karierę, ma dożywotni zakaz wstępu do posiadłości Hefnera, ze względu na ekscesy, których dopuścił się tam w przeszłości. Już w tym momencie moja empatia zostaje wystawiona na próbę, bo zamiast machnąć ręką i nie pchać się tam, gdzie go nie chcą (ja bym tak zrobił), Drama za wszelką cenę usiłuje przedostać się do posiadłości. Kumple próbują przemycić go w bagażniku, ale zostaje on odkryty przez ochronę i przegnany na cztery wiatry.<br />
<br />
W tym momencie następuję wspomniany zgrzyt. Tego, że Drama wraca samotnie wzdłuż drogi na jakimś odludziu, a jego kumple, jak gdyby nigdy nic idą się bawić, nie jestem w stanie zrozumieć, ani zaakceptować. Nie wyobrażam sobie, żebym ja opuścił kumpla w takiej sytuacji, nie wyobrażam sobie, żeby kumple zachowali się w ten sposób w stosunku do mnie. Przypomina mi się impreza, na którą mój przyjaciel, Dawid, miał zakaz wstępu. Dla kurażu trzasnęliśmy pół litra na bulwarach, a potem udaliśmy się na miejsce imprezy, gdzie zdecydowany byłem wynegocjować uchylenie zakazu. Gdy okazało się, że nie ma takiej możliwości, bezczelnie zażądałem kieliszków i kolejną butelką rozpiliśmy na klatce schodowej, praktycznie pod drzwiami.<br />
<br />
Jestem sobie w stanie wyobrazić, że inaczej by było w przypadku, gdyby to była impreza u Hefnera, to jednak zupełnie inny poziom niż domówka w zapyziałym bloku. Ale, cholera jasna, bohaterowie serialu z tego typu imprezami mają do czynienia na co dzień. Naprawdę nie widzę różnicy między pięknymi kobietami z posiadłości Hefnera, a tymi, które odwiedzają rezydencję Vince'a. Jak się jednak okazuje, cała ta otoczka, którą wokół siebie wytworzył Hefner, okazuje się silniejsza. Zamiast pokazać staremu dziadowi środkowy palec, wynieść z imprezy skrzynkę wódki, rozpić ją pod bramą, a potem rozpętać jakąś zadymę, wszyscy pozostają pod wpływem czaru czarnoksiężnika-plejboja. Kłaniają mu się w pas, a jego życzenie jest dla nich niemożliwym do zakwestionowania rozkazem. I przez to nie jestem w stanie tego odcinka oglądać.<br />
<br />
Zastanawiam się tylko, czy pośród fanów <i>Entourage</i> jest ktoś, kto podziela moje przemyślenia odnośnie tej kwestii. A może jestem jakimś dziwakiem, szukającym dziury w całym, a opisywana sytuacja jest dla wszystkich najzupełniej oczywista i normalna. Trudno mi jednak w to uwierzyć.MatiProhttp://www.blogger.com/profile/14254812187522773497noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6678340453977478514.post-38683288825939228632017-07-05T02:41:00.001-07:002017-07-07T10:20:53.696-07:00W bramie #03 - SwiernalisTo jest tak, że najpierw jesteś małolatem i jeździsz na deskorolce z innymi małolatami, a po latach się okazuje, że jeden z tych małolatów robi muzyczną karierę do tego stopnia, że może nawet odrzucić propozycję występu w Opolu. Fajnie, że znajduje też czas, by wstąpić do bramy i porozmawiać z kolegą z dawnych czasów. <iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/pZYjc8RwgCw" width="480"></iframe><br />
<br />
Przy okazji odsłuch płyty<br />
<iframe style="border: 0; width: 350px; height: 470px;" src="https://bandcamp.com/EmbeddedPlayer/album=3374870530/size=large/bgcol=ffffff/linkcol=0687f5/tracklist=false/transparent=true/" seamless><a href="http://swiernalis.bandcamp.com/album/drauma">DRAUMA by SWIERNALIS</a></iframe>MatiProhttp://www.blogger.com/profile/14254812187522773497noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6678340453977478514.post-87206856582272243112017-06-27T05:50:00.001-07:002017-06-27T05:54:17.884-07:00Mati opowiada #3 - U WiesiaUdało się odnaleźć w archiwach filmik sprzed mniej więcej roku. Oznacza to, że nie mam już nic więcej na składzie. Tymczasem... Bo jakieś tam pomysły chodzą mi po głowie, na pohybel niejakiemu XYZ, któremu tak czy siak dziękuję za komentarz. <iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/yFABlW0yYlo" width="480"></iframe><br />
MatiProhttp://www.blogger.com/profile/14254812187522773497noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6678340453977478514.post-69654991799446947212017-06-15T10:53:00.000-07:002017-06-15T10:55:40.559-07:00rozkminka o procentach<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYNKlKnG5ltbXkFyRReP1vW-P1KJV-3MUXEDmAnWA1tX8Nv0b5-P-5b16QIMmhWQAlkVBOhssPOJRIlHsem5Ryc8tbnonFmu6GluEvHwiGo8288poP9caot-k1TsmVNwxDu7l6kbrmBeI/s1600/mada-47.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYNKlKnG5ltbXkFyRReP1vW-P1KJV-3MUXEDmAnWA1tX8Nv0b5-P-5b16QIMmhWQAlkVBOhssPOJRIlHsem5Ryc8tbnonFmu6GluEvHwiGo8288poP9caot-k1TsmVNwxDu7l6kbrmBeI/s400/mada-47.jpg" width="400" height="400" /></a></div><br />
<center><b>KOBIETY, KSIĄŻKI, JOINTY, HIP-HOP</b><br />
<a href="https://www.youtube.com/playlist?list=PLOlO7kCcPJJlTNzEgOXnK2LE6lKM_tNvp">Mada - 47%</a></CENTER>Od premiery solowego debiutu Mady minęło już parę miesięcy i ku mojemu rozczarowaniu, nie odbiła się ona szerokim echem. Wielka szkoda, bo płyta ta zdecydowanie zasługuje na uwagę. Choć z drugiej strony doskonale pasuje do jej podziemnego charakteru, dystansującego się co sił od głównego nurtu, odbiór w wąskiej grupie wtajemniczonych słuchaczy. Jednak od takiego postrzegania sprawy niebezpiecznie blisko jest do snobowania się, Mada wywodzi się ze składu Zetenwupe, który współtworzy z Kaietanovichem aka Hade. Na szerokie wody wypłynęli, gdy odkrył ich Ten Typ Mes i wciągnął do swej wytwórni, promując na różne sposoby, czego przykładem może być kawałek <a href="https://www.youtube.com/watch?v=Bl0a0reKVf0">"Wy"</a>, gdzie wspomniani wyżej raperzy, wraz z pozostałymi odkryciami Mesa, Kubą Knapem i LJ Karwelem, przedstawiali się szerszemu audytorium. Muszę się przyznać, że wówczas nie wpadli mi w ucho i trochę zlekceważyłem wszystkich czterech raperów. Doceniłem ich dopiero po latach, gdy uważniej wsłuchałem się w ich dokonania. Chwilę później wyszła debiutancka grupa Zetenwupe, którą przesłuchałem z przyjemnością, a jeden z kawałków, <i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=3n6UzZIs558">Egoiści egoistom</a></i>, katowałem bardzo długo. Ale nawet nie rozróżniałem, który z raperów jest który. Wyszła druga płyta i znowu to samo: fajna, ale jakoś to wszystko pobieżnie traktowałem.<br />
<br />
Wszystko się zmieniło, gdy przez zupełny przypadek trafiłem na pierwszy singiel zapowiadający płytę Mady. "Tłum" na świetnym bicie Szoguna, z gościnnym udziałem jednego z oryginalniejszych raperów, którzy są młodsi ode mnie (taka moja prywatna kategoria), Zioła Zioła, zdecydowanie przykuwał uwagę. Osaczona przez tłum jednostka (od ilu osób się on w ogóle zaczyna, filozofuje raper), dystansuje się od niego, ale nie czuć w tym mizantropii, raczej potrzebę przynajmniej chwilowego wycofania się z pędzącej rzeczywistości, na którą składa się anonimowa masa, z którą nie sposób się skomunikować. "Najlepiej się czuję na podwórkach" - podsumowuje raper, co dobrze oddaje peryferyjność i swojskość jego twórczości. Nie odczuwa on zewu centrum (podobnie jak Andrzej Stasiuk, w skicie poprzedzającym jeden z kolejnych utworów, wspominający swą młodość na Grochowie, dzielnicy, z której pochodzi również Mada), który przyciąga rzesze ludzi z jego otoczenia, pędzących tam ze wszystkich stron. Podkreślić jednak należy, że Mada nie dąży tam dlatego, że się przed tym trendem buntuje. Po prostu tego nie potrzebuje, nie jest do tego stworzony, nie taka jest jego konstrukcja. Nie zrobiłby tego, choćby chciał. Ale nigdy nie zechce.<br />
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/F9TTzLBbjGM" width="480"></iframe><br />
<br />
Kolejny singiel, "Ex", jest ubranym w ciekawą metaforę manifestem determinacji twórcy. Opowiada on tam o trzech byłych dziewczynach, z których jedna ma za sobą odsiadkę, druga od pięciu lat nie żyje, a trzecia przebywa na emigracji. I choć utwór jest skrajnie osobisty, zwłaszcza zwrotka poświęcona zmarłej dziewczynie kosztowała rapera z pewnością wiele emocji, to najważniejsze w nim jest podkreślenie faktu, że pomimo wszelkich życiowych zmian raper "wciąż robi swoje", czego efektów możemy słuchać na kolejnych płytach. Przy okazji ujawnia on swoje podszyte dezynwolturą poczucie humoru, przy okazji opowieści o trzeciej dziewczynie, tej, która obecnie "siedzi na saksach". Gdy wyszedł singiel, wspomniana była ona tylko w refrenie, osobiście napisałem komentarz, że wielka szkoda, że nie została poświęcona jej trzecia zwrotka. Okazuje się jednak, że w albumowej wersji utworu trzecia zwrotka jest, z tym że mocno nietypowa. Wraz z poczuciem humoru dostrzegamy bowiem dżentelmeńskę dyskrecję.<br />
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/Dy1JEspt8RU" width="480"></iframe><br />
<br />
Później wyszła płyta, a Mada, wrzucając do sieci kolejne utwory, do każdego dołączał filmik, w którym w kilku słowach opowiadał o genezie danego kawałka. Znów mogliśmy doświadczyć wspomnianej dezynwoltury, choćby w przypadku Intro, które miało być opatrzone zwrotką, ale raper ostatecznie nie napisał tekstu, czy "Outro", które pojawiło się na trackliście, ale w ferworze walki fakt ten został zapomniany i "Outro" nigdy nie powstało. Co paradoksalnie dodało płycie smaczek, ale o tym później. Nie chcę w ten sposób sugerować, że Mada ma lekceważący stosunek do słuchacza. Wręcz przeciwnie, jest mu zdecydowanie bliższy od większości wykonawców, właśnie dlatego, że traktuje go jak kolegę, który wybaczy przecież delikatne potknięcia, a nie klienta, który jest panem i trzeba przed nim czapkować.<br />
<br />
Prawdziwym wydarzeniem jest moim zdaniem wykorzystanie w jednym z utworów ghostwritera. Tekst do utworu <a href="https://www.youtube.com/watch?v=QriCGspqgV8">"Czekam"</a>, nawiązujący do kultowego <a href="https://www.youtube.com/watch?v=VNAmqtRmp28">"Do Ani"</a>, napisał niejaki Jakub Ancymon, z tego co się orientuję, dobry kolega Mady. Wspomniana już kilkukrotnie dezynwoltura rapera pozwoliła mu się wznieść ponad skostniałe zasady polskiego rapu, w imię których rapować można jedynie swój tekst. Na płycie mamy więc do czynienia z sytuacją bez precedensu (chodzi mi o sam fakt przyznania się do tego, wszak wiadomo, że Eldo pomagał pisać teksty Juzkowi i "nawet nie wiemy, kiedy słuchamy zwrotek Piha ghostwritingu). W jej wyniku powstał najbardziej tajemniczy i wręcz metafizyczny utwór na płycie, wzbogacony o punkowy zaśpiew w wykonaniu Mroka i gitarę Eryka Najduchowskiego.<br />
<br />
Zastanawiam się, czym jest tytułowe 47%. Liczba ta pojawiała się chyba w twórczości Zetenwupe już wcześniej, ale nie jestem w stanie powiedzieć w jakim kontekście. Dlatego podam w tym momencie moją prywatną interpretację, która jest albo stwierdzeniem czegoś oczywistego, albo strzałem Panu Bogu w okno. Kluczowy dla niej jest utwór <a href="https://www.youtube.com/watch?v=f0X0v3VMM5M">"Więcej niż 100"</a> z gościnnym udziałem Ryfy Ri (to również nietypowe, na płycie obecne są aż dwie raperki i obie wypadają nadspodziewanie dobrze, co w przypadku polskiego rapu nie zawsze jest oczywiste). Raper deklaruje, że chce dać z siebie więcej niż sto procen, jednocześnie przyznając, że w tej chwili niekoniecznie mu to wychodzi. Być może jest więc na etapie dawania z siebie właśnie czterdziestu siedmiu procent, oczywiście jeśli chodzi o radzenie sobie z życiem i tworzenie dla siebie perspektyw na przyszłość. W przypadku twórczości jest to zdecydowanie więcej.<br />
<br />
Na płycie usłyszymy cały wachlarz tematów od krytyki zmanipulowanego społeczeństwa, zastraszonego przez media, do oprowadzania słuchacza po Grochowie, gdzie na każdym kroku natykamy się jeśli nie na sklep monopolowy, to na aptekę. Nie zabraknie oczywiście opowieści o relacjach z kobietami i wszelkiego rodzaju rozliczeń, głównie z samym sobą. Warto też dodać, że żaden z obecnych na płycie gości nie zawiódł, na pierwszy plan wysuwa się jednak kolega z zespołu, Kaietanovich, który w kończącym płytę <a href="https://www.youtube.com/watch?v=wmMbRhmhOy0">"CDNN"</a> obnaża się, spowiadając się z przyprawienia rogów znajomemu i jest to w moim przekonaniu jedna z odważniejszych zwrotek w polskim hip-hopie, którego przedstawiciele z reguły chcą siebie postrzegać jako przykłady przestrzegania wszelkich kodeksów, z koleżeńskimi włącznie. Ktoś jednak jest w stanie przyznać, że w życiu po prostu różnie bywa. Ciąg dalszy nie nastąpi, nic więc dziwnego, że nie usłyszymy już nawet zapisanego w trackliście "Outra".<br />
<br />
Chciałbym móc powiedzieć, że płyta pozbawiona jest wad, niestety nie mogę tego zrobić z czystym sumieniem. Choć wszystkie utwory, że tak powiem "właściwe", są świetne i nie ma się do czego przyczepić, to skity, które zapewne miały być czymś w rodzaju przymrużenia oka, kontrującym raczej poważną ogólną wymowę płyty, zwyczajnie przeszkadzają i zaburzają jej spójność. Jestem pewien, że osoby zaangażowane w ich powstanie doskonale się bawiły przy ich tworzeniu, jednak przy odsłuchy płyty da się je przesłuchać tylko za pierwszym razem. Może ktoś o większym poczuciu humoru niż ja się wtedy uśmiechnie, ale zapewniam, że z każdą kolejną rundą będą one coraz bardziej irytujące i domagające się przełączenia. Dlatego na własny użytek stworzyłem playlistę, w której skitów nie ma i dzięki temu, w mojej opinii mamy wówczas z płytą genialną, 10/10 i w ogóle. Zachęcam do sprawdzenia. A jeśli dostępne są jeszcze fizyczne egzemplarze, także do kupienia, gdyż płyta, choć wydana w prostym digipacku i bez większych bajerów, właśnie dzięki swej minimalistycznej oprawie prezentuje się niebywale estetycznie.MatiProhttp://www.blogger.com/profile/14254812187522773497noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6678340453977478514.post-65333830731224859852017-06-14T10:28:00.000-07:002017-06-14T10:28:43.671-07:00rozkminka o mareczkuCzterdzieści osiem lat temu zmarł Marek Hłasko... Ja też się nie najlepiej czuję ;)<br />
<center><iframe src="https://open.spotify.com/embed/track/3jLyuIxhBRZccHtWIMEF80" width="300" height="380" frameborder="0" allowtransparency="true"></iframe></center>MatiProhttp://www.blogger.com/profile/14254812187522773497noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6678340453977478514.post-450845938480931622017-06-05T23:23:00.000-07:002017-06-27T05:54:37.511-07:00rozkminka o vloguKiedyś miałem pomysł na vloga, ale go porzuciłem, mimo że parę razy pogadałem coś do kamery. Ostatnio wróciłem do tych filmików i stwierdziłem, że po co mają się kurzyć w szufladzie, wrzucę je, co mi szkodzi... Jeden jest sprzed roku, jeden sprzed dwóch lat. Gdzieś tam jest jeszcze jeden filmik, w przeciwieństwie do poniższych nagrywany w lato (chyba dwa lata temu), ale trzeba go znaleźć. Jak znam siebie, to nie będę mógł się powstrzymać i nagram jeszcze jakieś głupoty w przyszłości. Tak w ogóle nie jestem specjalistą od vlogów, ale wydaje mi się, że nagrywane są raczej w pomieszczeniach, więc mój się wyróżnia. Jedyne założenie, jakie przed sobą stawiam, to że zostanie on uliczno-plenerowy.<br />
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/LFdCMBiuP2Y" width="480"></iframe><br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/eToH56lrXpA" width="480"></iframe>MatiProhttp://www.blogger.com/profile/14254812187522773497noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6678340453977478514.post-57439739197100122122017-05-26T00:11:00.001-07:002017-05-26T00:11:08.447-07:00W bramie #02 - "Morze po kolana"No i udało się. Jest druga brama. Daje to nadzieję na trzecią. Tym razem jesteśmy z Szymonem równorzędnymi rozmówcami i gadamy o komiksie "Morze po kolana", do sięgnięcia po który zachęciła mnie w pierwszej kolejności niebieska zjeżdżalnia z okładki.
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/Fnp8uqCjJx8" width="480"></iframe>MatiProhttp://www.blogger.com/profile/14254812187522773497noreply@blogger.com0