sobota, 29 stycznia 2011

życie naśladuje sztukę

Dziś miałem okazję przekonać się o tym po raz kolejny. Wystarczyło, że wczoraj skończyłem czytać "Zimny dzień w Raju" Steve'a Hamiltona, kryminał gdzie głównego bohatera zdaje się nękać wsadzony przez niego onegdaj za kratki wariat. Typ ponad wszelką wątpliwość siedzi w pierdlu, a mimo to morduje ludzi z najbliższego otoczenia bohatera. Trochę jak w "88 minut" z Alem Pacino, ale cóż, 'John Wick już na to wpadł'.

Wracam do tematu. W książce jest retrospekcja, pokazująca nam rozmowę głównego bohatera-policjanta z owym wariatem, który wyjawia nam różne ciekawe rzeczy. Ściga go tajna rządowa organizacja, wszyscy czyhają na jego życie, musi się bronić wszelkimi środkami itp.

Dzisiaj szedłem sobie ulicą Mostową, gdy zaczepił mnie facet o wyglądzie Włóczykija z Muminków w wersji zweryfikowanej przez życie. Pomyślałem sobie, cóż, towarzysz w potrzebie, trzeba będzie wspomóc symboliczną złotóweczką (tak już mam). Jednak ów jegomość zaskoczył mnie. Zaczął mi opowiadać swoją historię. Rudolf z Krakowa. Ucieka. Wyrok na niego został już wydany, ale on się nie da. Będzie walczył. Mogę go zabić, a się nie podda. Ma broń palną, był w wojsku, wie jak się nią obsłużyć. Ja w tym momencie zacząłem się nieco obawiać o swe życie, bo w książce koleś po zakończeniu swego monologu, wyciągnął uzi, zranił głównego bohatera i zabił jego partnera. A mój rozmówca miał reklamówkę pełną jakiegoś żelastwa, może ta gadka o posiadanej broni to nie rojenia chorego umysłu?

Słuchałem go przez jakiś czas, nie mogąc się nadziwić jak bardzo jego gadka przypomina to co mówił ów wariat z książki, w końcu zapytałem czy mogę mu jakoś pomóc. Okazało się, że tak. Potrzebował dziesięciu groszy. Nie wiem na co, bo z kieszeni kurtki wystawało mu Dębowe Mocne, a w reklamówce były jakieś bułki, lekarstwa i co nie tylko. Może po prostu lubi mieć przy sobie trochę pieniędzy (czaisz follow up?)? Dałem dziesięć razy tyle ile chciał i zmyłem się nie chcąc kusić losu.

Jaki z tego morał? Nie wiem, ale myślę, że taki zbieg okoliczności to rzecz warta opisania, nieczęsto przeżywa się takie schizy, że postać wychodzi z ledwo co przeczytanej książki i zaczepia cię na mieście.