czwartek, 23 czerwca 2011

fiasco raport

GANGSTER LONDON

I Setup

Osią całej historii są trzy walizki pełne czystej jak śnieg kokainy, które londyński gangster-legenda Matt Hill (w tej roli moja skromna osoba) ma przekazać Johnowi Smithowi (Marchew), gangsterowi międzynarodowemu z którym współpracuje. Przewiezienie walizek z punktu A do punktu B zleca swojemu siostrzeńcowi Ronowi Edwardsowi (Sobek Jr.), niespełna dwudziestoletniemu młodzieńcowi, który wkracza właśnie w dorosłe życie (seks, alkohol, narkotyki). Ten zaś bierze walizki i idzie z nimi po swój samochód, który zostawił pod domem swojego chłopaka (sic!) Rodleya Huxleya (Szymon). Jak się okazuje zna się on z Johnem Smithem z wojska, byli razem w Afganistanie, ale póki co wiedzą o tym tylko oni. W każdym razie Ron wchodzi do mieszkania Rodleya gdyż zostawił tam kluczyki od samochodu, a na miejscu zastaje ostrą balangę. Namówiony przez kochanka na "jeden kieliszek" powoli przestaje kontaktować. Pamięta jednak o złożonej wujowi obietnicy, więc po pewnym czasie opuszcza imprezę, wsiada do auta i rusza z piskiem opon. Zapomniał jednak o jednej istotnej rzeczy, mianowicie nie wziął ze sobą walizek, zostawił je u Rodleya. Po chwili ma wypadek, rozbija samochód, cudem uchodzi z życiem i ląduję w szpitalu ze złamaną ręką i amnezją. Nie pamięta nic z wydarzeń z ostatniej nocy. Rano skacowany Rodley chowa walizki na pawlaczu. Co do Rodleya to warto jeszcze wspomnieć, że jego życie rodzinne jest dosyć marne, żona popełniła samobójstwo, rodzice traktują go jak czarną owcę. Chce się im podlizać i zafundować im ich wymarzoną wycieczkę dookoła świata, nie ma jednak pieniędzy. Liczy na pomoc dawnego kumpla z wojska, o którego obecnej profesji nic nie wie.

II Act One

Matt Hill siedzi w swoim biurze w sklepie jubilerskim (przykrywka prawdziwego biznesu) paląc jednego papierosa za drugim. Jest ostro poddenerwowany. Ron nie dostarczył walizek, coś się musiało stać. Dzwoni do domu Edwardsów, lecz nikt nie odbiera, zostawia więc wiadomość na automatycznej sekretarce. Po jakimś czasie oddzwania do niego ojciec Rona powiadamiając go o wypadku syna. Hill niewiele myśląc wsiada w samochód i rusza do szpitala. Gdy wchodzi do sali, okazuje się, że oprócz Rona i jego rodziców jest tam również dwóch policjantów, którzy na widok Matta mówią: "Dobrze, że pan jest. Tak się składa, że mamy do pana kilka pytań".
Tymczasem John Smith chwilowo nie przejmuje się walizkami. Jedzie odwiedzić swojego kumpla Rodleya. Jednak bezskutecznie dzwoni domofonem. Kolegi nie ma w domu. Sąsiadka udziela informacji, że pan Huxley udał się do szpitala. Rozczarowany John chce już wracać do siebie, gdy nagle widzi wracającego Rodleya. Okazało się, że wcale nie był w szpitalu, tylko w sklepie, a sąsiadce ściemnił, bo już mu się rzygać chce od jej wścibstwa. Dwaj się przywitali i pojechali razem do biura Smitha.
Potem była chyba jakaś scena, której główną postacią był Rodley, ale za cholerę nie pamiętam co to było.
Następna scena chronologicznie ma miejsce najwcześniej. Ron budzi się w szpitalu. Za cholerę nie może sobie przypomnieć jak się tu znalazł, nie pamięta wydarzeń z poprzedniej nocy, zlecenia, walizek, imprezy, wypadku. Boli go ręka i głowa. Nad nim pochylają się zatroskani rodzice, ale jak się okazuje w sali jest ktoś jeszcze. Dwóch policjantów, których bardzo interesuje skąd w samochodzie w schowku wziął się wielki pakiet zielska i trochę mniejszy koksu. Zanim młody narkoman zacznie się tłumaczyć, wyręcza go w tym jego matka, która krzyczy, że samochód należy do jej brata, wujka Rona, czarnej owcy i zakały rodziny i to na pewno należy do niego, bo przecież jej synek na pewno nie ma nic wspólnego z tym świństwem. O wilku mowa, w tym właśnie momencie do sali wchodzi wujek.
Następna scena ma miejsce na komisariacie, gdzie został zabrany Matt celem udzielenia wyjaśnień. Tłumaczy policjantom, że mimo iż samochód należał do niego, to on sam nim nie jeździł, udzielał go raczej swoim pracownikom. Bardzo pewne jest, że to któryś z nich zostawił towar w furze. Przesłuchujący policjant jest wyrozumiały i chce Mattowi pójść na rękę do momentu aż jego partner przynosi akta Hilla. Ich lektura przypomina "Chłopców z ferajny", a jako że większość spraw zostało umorzonych z braku dowodów, a Hill ma wyrok w zawieszeniu, gliny upatrują w tym szansę, by gościa udupić. Hill zostaje aresztowany, ustalona jest wysokość kaucji (nie wiem czy kwota, którą ustaliliśmy w grze była w sam raz, czy za wysoka, czy za niska, więc nie podam jej żeby nie było lipy, w każdym bądź razie była to niezła sumka).
Tymczasem Rodley i John siedzą u tego ostatniego w biurze i wspominają stare, dobre czasy. Przyjemną atmosferę przerywa jednak dźwięk telefonu. Jakiś przerażony koleś wykrzykuje kilka słów: "Hill wpadł z towarem, aresztowali go" i się rozłącza. Smith myśląc, że o chodzi o trzy walizki, zaczyna robić po gaciach, uruchamia wszystkie kontakty, dzwoni po najlepszego adwokata w mieście itd. Z sejfu wyjmuje zaś kwotę potrzebną do wpłacenia kaucji i zastanawia się kogo nie wzbudzającego podejrzeń można by wysłać z pieniędzmi na komisariat. Jego wzrok pada na Rodleya.
Rodley zaś od momentu spotkania z Johnem nie może wyjść z szoku. Zajebisty samochód, w chuj wielkie biuro, telefoniczne rozmowy o adwokatach i kaucjach, sejf pełen mamony. Zaczyna w nim kiełkować ziarnko zawiści. Kwota potrzebna do wpłacenia kaucji to dokładnie tyle i le wynosi cena luksusowej wycieczki dookoła świata dla dwóch osób. Gdy John prosi go o przysługę zgadza się, ale w jego głowie zaczyna powstawać szczwany plan. Smith wysadza go dwie przecznice od posterunku. Rodley idzie w jego stronę rozważając wszystkie za i przeciw. Gdy przechodzi obok przystanku właśnie podjeżdża autobus. Rodley postanawia postawić wszystko na jedną kartę i wsiada do zatłoczonego pojazdu. Jednak tuż przed zamknięciem drzwi jakiś złodziejaszek wyrywa mu z rąk walizkę i rzuca się do ucieczki.
Ron zostaje wypisany ze szpitala. Dzwoni po Rodleya chcąc by ten po niego przyjechał, ten jednak odbiera i krzyczy, że nie może rozmawiać, sprawia wrażenie jakby biegł. Ron postanawia więc pójść do jego mieszkania i tam na niego zaczekać. Na miejscu zastaje schabów Smitha, którzy szukają zdefraudowanych przez Rodleya (tak sądzi Smith) pieniędzy. Obezwładniają oni w brutalny sposób Rona.

III Tilt

-Zwierzę (możliwe że metaforyczne) zrywa się z uwięzi
-Spotkanie dwóch obcych sobie osób zmienia wszystko

IV Act Two

Do ostro wkurwionego Smitha dzwonią jego ludzie, mówiąc, że w mieszkaniu nie było kasy, ale za to znaleźli jakieś trzy walizki i schwytali jakiegoś kolesia, który tam przyszedł. Smith wydaje rozkaz, by przyjechali ze wszystkim do portu. W porcie przerażonemu Ronowi udaje się wyrwać swoim oprawcom i wziąć nogi za pas.
Tymczasem Rodley ściga złodziejaszka. Przebiegli już pół miast i zbliżają się do portowych okolic. Nagle wpada na wybiegającego zza rogu Rona. Będąc w amoku myśli, że to ścigany przez niego złodziejaszek, więc go atakuje. Budzi się w nim bestia (Tilt) i nieźle masakruje swego kochasia, kopie go, skacze po nim itp. W pewnym momencie traci jednak równowagę, co odruchowo wykorzystuje Ron chwytając leżącą na ziemi gazrurkę i waląc go na uspokojenie z całej siły w łeb. Gdy Rodley odzyskuje przytomność, tu cytat:

Rodley: Dlaczego zemdlałem?
Ron: Bo cię jebnąłem w łeb rurką.

decydują się, by wrócić do mieszkania Rodleya.
W tym czasie wkurwiony Matt Hill wychodzi z aresztu wyciągnięty stamtąd przez cwanego adwokata. Kontaktuje się z Johnem Smithem, który mówi mu że walizki się znalazły w pewnym mieszkaniu i właśnie tam wyznacza miejsce spotkania, by wszystko wyjaśnić.
Ron i Rodley idą do mieszkania tego ostatniego, jednak gdy już mają otworzyć drzwi do mieszkania, wścibska sąsiadka ostrzega ich, że ktoś jest w środku. Zbiegają więc w pośpiechu po schodach, by na dole stanąć twarzą w twarz z wchodzącym Mattem Hillem. Po chwili zbiegają schaby, a następnie schodzi John Smith. W tym momencie Ron odzyskuje pamięć. Opowiada o wszystkim, przy okazji dokonując coming out'u nie uszczęśliwiając tym wcale swego wujaszka. Oczywiście cała rozmowa przebiega przy dobytej przez prawie wszystkich broni. W pewnym momencie pewien schab o słabych nerwach pociąga za spust i dochodzi do strzelaniny w której ginie Matt Hill. Ron zostaje przez Smitha puszczony w wolno z zastrzeżeniem, że jeśli kiedykolwiek pokaże mu się na oczy, zginie. Najbardziej przejebane miał Rodney, nie dość, że skroił kumplowi kasę, to jeszcze był gejem. Skończył spacerując razem z rodzicami w betonowych lakierkach po dnie Tamizy. Cytat:

John Smith: Chciałeś mieć "W 80 dni dookoła świata", a będziesz miał "20 000 mil podmorskiej żeglugi".

W drugim akcie akcja strasznie szybko zapierdalała, więc spisałem go trochę chaotycznie.

niedziela, 19 czerwca 2011

deadlands raport 9

9. W pogoni za Grekiem

Posse: Luke Bentley (Potop), Edward Obrzynoręki zwany też Karłem (Treblo)

Zaczęło się od krótkiej reminiscencji podsumowującej losy Karła od wydarzeń w posiadłości Milutina do tzw. "teraz". Edward próbował dowiedzieć się czegoś na temat zdobytej tam tajemniczej piły, która zapewne jest jakimś artefaktem. Od któregoś ze swych informatorów dowiedział się o Bałałajce, osadzie założonej przez rosyjskich emigrantów, żyjących wg. tradycji swych przodków. Jako że Edwarda ściga jakaś tajemnicza Rosjanka za straż przyboczną mająca regularnych Kozaków, uznał, że lepiej pertraktować z mieszkańcami osady. Zostawia swoich ludzi w pobliskim miasteczku, nakazując im strzec piły, a sam wyrusza do Bałałajki. Negocjuje z tamtejszym "wiedzącym", otrzymuje zaliczkę i obiecuje dostarczyć piłę. Jednak gdy wraca do swoich ludzi okazuje się, że poprzedniego wieczora pili oni z ludźmi Greka, wygadali się im o pile, a gdy rano się obudzili piły nie było. Jako że jeden z ludzi Edwarda usłyszał, że ludzie Greka udali się do Coleridge banda karłów podąża za jedynym tropem. Przybywają na miejscu nad ranem, by przekonać się, że nocą spłonęło pół miasta.

Mieszkańcy Coleridge są w szoku. Spłonęło pół miasta, dziesiątki ludzi zostały bez dachu nad głową i dobytku. Luke Bentley zmęczony po pełnej przygód nocy, siada w cieniu z butelką whisky w ręku i zasypia. Śni mu się, że przedziera się przez coraz gęstszy las mając nieodparte wrażenie, że jest ścigany. Usiłuje biec szybciej, jednak przychodzi mu to z wielkim trudem. Nagle ktoś go trąca w ramię. Budzi się i widzi nad sobą trzech karłów (ludzie Edwarda). Flaszki już oczywiście nie ma. Zaczyna się długa debata, karły mówią mu, że ich szef chce go widzieć, Bentley odpowiada, że w takim razie niech sam się pofatyguje. Edward przychodzi i zaczyna wypytywać się o Greka (z plotek krążących po mieście słusznie wywnioskował, że Bentley może coś wiedzieć). Powoli ich rozmowa przeradza się w próby wzajemnego zastraszania, w końcu zniecierpliwiony Edward każe swoim ludziom wykonanie egzekucji na Bentleyu. Ten jednak udowadnia, że nie od parady jest rewolwerowcem, błyskawicznie dobyty gnat pluje ogniem i po jednej rundzie każdy karzeł kończy z ciężką raną na czerepie. Walkę przerywa grupa miejscowych uzbrojonych w dubeltówki. Jak się okazuje, pewna grupa mieszkańców, doprowadzona do ostateczności ostatnimi wydarzeniami zdecydowała się wziąć sprawy w swoje ręce. Zakłócającym spokój anarchistom każą wynosić się z miasta (litują się jednak nad karłami i opatrują ich rany). Posse odjeżdżając słyszą okrzyki wznoszone na głównym placu typu: "precz z Langue Boyem" i inne takie.

Drużyna rusza w stronę ruin kościoła, w którym jak pamięta Bentley, kryjówkę mieli ludzie Greka i gdzie uciekali zeszłej nocy ścigani przez zastępców. Na miejscu znajdują kilka ciał m. in. Dave'a i Mike'a (zastępców, Charlie, jedyny który przeżył pogalopował do Bałałajki). Spotykają tam też Jeffreya Griffina, który zeszłej nocy zniknął nie wiadomo kiedy i gdzie, a teraz znów się pojawia i mówi Bentleyowi, że ich umowa nadal jest aktualna. Pod naporem argumentów Bentleya (rewolwer) wyjawia swoją prawdziwą tożsamość. Twierdzi, że jest Texas Rangerem ścigającym Greka za przeróżne zbrodnie popełnione na Południu, w tym handel ludźmi (trafiła kosa na kamień). Cała ekipa dochodzi do wniosku, że mają wspólny cel i ruszają w drogę.

Jadą traktem wzdłuż lasu za pozostawionym przez bandytów tropem. Po paru godzinach drogi trop się rozdziela. Część bandytów pojechała dalej traktem, część skręciła do lasu. Posse decyduje się dopaść tych z lasu. Jako że ciężko jest im przedzierać przez las konno, zostawiają wierzchowce pod opieką dwóch karłów, reszta idzie dalej per pedes. W pewnym momencie Bentley słyszy jakieś szmery w oddali. Skradają się w tę stronę i znajdują ślady jednego człowieka przedzierającego się przez gąszcz. Słusznie zakładając, że jest to jeden z bandytów, który stał na skraju lasu na straży, a teraz spieszy powiadomić kompanów o pościgu, posse rozdziela się, bohaterowi podkradają się pod z dwóch stron i zaczyna się strzelanina. Niby bandytów jest pięciu, a bohaterów czterech, ale jak się okazuje Griffin jest niezłym koksem, a Bentley strzela z dwóch dwutaktowców, wnioski nasuwają się same. Do tego jeszcze karzeł chyba z dwa razy kogoś trafił. Obrzynoręki same pudła. W międzyczasie Bentley rzucał dynamitem, ale jak to bywa w przypadku rzutów niefachowych rzucił chuj wie gdzie (jakbym wiedział sam bym poszedł). Wynik walki to jeden martwy bandyta, trzech wykrwawiających się i jeden z poważną raną. Po stronie posse ciężko ranny Bentley, który jakimś cudem zdołał powstrzymać krwawienie.

W wyniku przesłuchania jedynego bandyty, który się nie wykrwawił (na szczęście gdy Maciek zdecydował się dobić losowego jeńca nie padło na niego) posse wchodzi w posiadanie mapy na której zaznaczone są miasta na Północy, w których Grek ma punkty kontaktowe (wzdłuż szlaku wiodącego na południowy zachód). Bentley pyta się o Tatusia, okazuje się, że jest to jakaś szara eminencja, "mafioso" rządzący terenami na których leży m.in. Coleridge.

I tyle, króciutka była sesja.

----------------------------------------------------------------------------------

motto sesji: Czuję się jak książę obcinający powieki biedakom.