9. W pogoni za Grekiem
Posse: Luke Bentley (Potop), Edward Obrzynoręki zwany też Karłem (Treblo)
Zaczęło się od krótkiej reminiscencji podsumowującej losy Karła od wydarzeń w posiadłości Milutina do tzw. "teraz". Edward próbował dowiedzieć się czegoś na temat zdobytej tam tajemniczej piły, która zapewne jest jakimś artefaktem. Od któregoś ze swych informatorów dowiedział się o Bałałajce, osadzie założonej przez rosyjskich emigrantów, żyjących wg. tradycji swych przodków. Jako że Edwarda ściga jakaś tajemnicza Rosjanka za straż przyboczną mająca regularnych Kozaków, uznał, że lepiej pertraktować z mieszkańcami osady. Zostawia swoich ludzi w pobliskim miasteczku, nakazując im strzec piły, a sam wyrusza do Bałałajki. Negocjuje z tamtejszym "wiedzącym", otrzymuje zaliczkę i obiecuje dostarczyć piłę. Jednak gdy wraca do swoich ludzi okazuje się, że poprzedniego wieczora pili oni z ludźmi Greka, wygadali się im o pile, a gdy rano się obudzili piły nie było. Jako że jeden z ludzi Edwarda usłyszał, że ludzie Greka udali się do Coleridge banda karłów podąża za jedynym tropem. Przybywają na miejscu nad ranem, by przekonać się, że nocą spłonęło pół miasta.
Mieszkańcy Coleridge są w szoku. Spłonęło pół miasta, dziesiątki ludzi zostały bez dachu nad głową i dobytku. Luke Bentley zmęczony po pełnej przygód nocy, siada w cieniu z butelką whisky w ręku i zasypia. Śni mu się, że przedziera się przez coraz gęstszy las mając nieodparte wrażenie, że jest ścigany. Usiłuje biec szybciej, jednak przychodzi mu to z wielkim trudem. Nagle ktoś go trąca w ramię. Budzi się i widzi nad sobą trzech karłów (ludzie Edwarda). Flaszki już oczywiście nie ma. Zaczyna się długa debata, karły mówią mu, że ich szef chce go widzieć, Bentley odpowiada, że w takim razie niech sam się pofatyguje. Edward przychodzi i zaczyna wypytywać się o Greka (z plotek krążących po mieście słusznie wywnioskował, że Bentley może coś wiedzieć). Powoli ich rozmowa przeradza się w próby wzajemnego zastraszania, w końcu zniecierpliwiony Edward każe swoim ludziom wykonanie egzekucji na Bentleyu. Ten jednak udowadnia, że nie od parady jest rewolwerowcem, błyskawicznie dobyty gnat pluje ogniem i po jednej rundzie każdy karzeł kończy z ciężką raną na czerepie. Walkę przerywa grupa miejscowych uzbrojonych w dubeltówki. Jak się okazuje, pewna grupa mieszkańców, doprowadzona do ostateczności ostatnimi wydarzeniami zdecydowała się wziąć sprawy w swoje ręce. Zakłócającym spokój anarchistom każą wynosić się z miasta (litują się jednak nad karłami i opatrują ich rany). Posse odjeżdżając słyszą okrzyki wznoszone na głównym placu typu: "precz z Langue Boyem" i inne takie.
Drużyna rusza w stronę ruin kościoła, w którym jak pamięta Bentley, kryjówkę mieli ludzie Greka i gdzie uciekali zeszłej nocy ścigani przez zastępców. Na miejscu znajdują kilka ciał m. in. Dave'a i Mike'a (zastępców, Charlie, jedyny który przeżył pogalopował do Bałałajki). Spotykają tam też Jeffreya Griffina, który zeszłej nocy zniknął nie wiadomo kiedy i gdzie, a teraz znów się pojawia i mówi Bentleyowi, że ich umowa nadal jest aktualna. Pod naporem argumentów Bentleya (rewolwer) wyjawia swoją prawdziwą tożsamość. Twierdzi, że jest Texas Rangerem ścigającym Greka za przeróżne zbrodnie popełnione na Południu, w tym handel ludźmi (trafiła kosa na kamień). Cała ekipa dochodzi do wniosku, że mają wspólny cel i ruszają w drogę.
Jadą traktem wzdłuż lasu za pozostawionym przez bandytów tropem. Po paru godzinach drogi trop się rozdziela. Część bandytów pojechała dalej traktem, część skręciła do lasu. Posse decyduje się dopaść tych z lasu. Jako że ciężko jest im przedzierać przez las konno, zostawiają wierzchowce pod opieką dwóch karłów, reszta idzie dalej per pedes. W pewnym momencie Bentley słyszy jakieś szmery w oddali. Skradają się w tę stronę i znajdują ślady jednego człowieka przedzierającego się przez gąszcz. Słusznie zakładając, że jest to jeden z bandytów, który stał na skraju lasu na straży, a teraz spieszy powiadomić kompanów o pościgu, posse rozdziela się, bohaterowi podkradają się pod z dwóch stron i zaczyna się strzelanina. Niby bandytów jest pięciu, a bohaterów czterech, ale jak się okazuje Griffin jest niezłym koksem, a Bentley strzela z dwóch dwutaktowców, wnioski nasuwają się same. Do tego jeszcze karzeł chyba z dwa razy kogoś trafił. Obrzynoręki same pudła. W międzyczasie Bentley rzucał dynamitem, ale jak to bywa w przypadku rzutów niefachowych rzucił chuj wie gdzie (jakbym wiedział sam bym poszedł). Wynik walki to jeden martwy bandyta, trzech wykrwawiających się i jeden z poważną raną. Po stronie posse ciężko ranny Bentley, który jakimś cudem zdołał powstrzymać krwawienie.
W wyniku przesłuchania jedynego bandyty, który się nie wykrwawił (na szczęście gdy Maciek zdecydował się dobić losowego jeńca nie padło na niego) posse wchodzi w posiadanie mapy na której zaznaczone są miasta na Północy, w których Grek ma punkty kontaktowe (wzdłuż szlaku wiodącego na południowy zachód). Bentley pyta się o Tatusia, okazuje się, że jest to jakaś szara eminencja, "mafioso" rządzący terenami na których leży m.in. Coleridge.
I tyle, króciutka była sesja.
----------------------------------------------------------------------------------
motto sesji: Czuję się jak książę obcinający powieki biedakom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz