Tym co skłoniło mnie do napisania tych paru słów był fakt, że po Wicku i Trzewiczku swoje rozkminki dotyczące prowadzenia zaczął spisywać mój przyjaciel Szymon. Niejedną sesję razem rozegraliśmy, stworzyliśmy system, pomyślałem więc, że skoro on może to ja nie będę gorszy.
Rozkminka nr 1...
...którą spowodowało "Graj twardo" Wicka+dyskusje na przeróżnych forach erpegowych. Relacje mg-gracze i vice versa. Albo wredny mg za wszelką cenę próbuje zgnoić grających i ich postacie albo gracze mają w dupie prowadzącego i włażą mu na łeb (podczas gdy tradycja nakazuje, że powinni mu raczej włazić gdzie indziej).Nie będę udzielał porad gdyż nie czuję się kompetentny, ale przytoczę swoje doświadczenia i spróbuję wyjaśnić dlaczego w swej karierze prawie nigdy nie doświadczyłem tego problemu (wyjątki jak zwykle potwierdzają regułę.
Otóż zacząłem grać gdzieś tak w '97, z siostrą i bratem ciotecznym. Nie dysponowaliśmy wówczas żadnym podręcznikiem podstawowym, więc mogę się pochwalić, że zaczynałem od grania czysto narracyjnego (a nawet od larpów bo wcześniej biegaliśmy z drewnianymi mieczami po lesie, raz prawie straciłem oko wyniku tych zabaw).Powody nie występowania konfliktów mg-gracze były dwa:
1. Prowadziliśmy na zmianę, każde jedną przygodę. Dzięki rotacji każdy miał świadomość, że gdyby zaczął coś świrować jako gracz, to za chwilę role by się odwróciły i wpadłby w wykopany przez siebie dołek.
2. My się po prostu bawiliśmy, ja zaczynając miałem 9 lat, Gutek był dwa lata starszy, Aga dwa lata młodsza. Czytając niektóre wypowiedzi na forach wydaje mi się, że przyczyną każdego takiego konfliktu jest osoba, która zapomniała o tym elemencie zabawy. Dlatego zawsze nieufnie patrzę na ludzi dorabiających do rpg jakieś filozofie i ideologie.
Gdy w gimnazjum zapoznałem się z ludźmi z których część (chyba nawet większość) gra ze mną do dzisiaj, było podobnie. Rotacja i zabawa. Wiele systemów. Gdy jakiś gracz na twojej sesji wyskakiwał cały czas z tekstami, które powodowały wybuchy śmiechu pozostałych i rozwalały klimat, byłeś w stanie mu wybaczyć, bo przecież jako graczowi zadarzało ci się robić to samo. Cóż, śmiech to zdrowie. Nieraz po latach te śmieszne teksty pamięta się bardziej niż jakiś tam klimat.
Podsumowując: uważam, że nie można być dobrym mg nie grając, a dobrym graczem nie prowadząc, śmiech to zdrowie, rotacja rzecz pożądana.
P.S. Gdzieś czytałem wypowiedź mg, którego gracz prosił czy może poprowadzić jedną przygodę, a ten nie chciał się na to zgodzić. Dla mnie jest to niepojęte.
P.S.2 Jesli ktorys z moich graczy to przeczyta i stwierdzi ze sciemniam, bo np. kiedys prowadzac mu dojebalem, prosze by mi to wytknal (wydaje mi sie ze czesto dowalalem postaciom, ale koniec koncow gracze byli zawsze zadowoleni, jesli sie myle chcialbym sie poprawic).
w planach dalsze części erpegowych rozkminek w tym rokendrolowe "rpg a używki", nara
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz