niedziela, 28 sierpnia 2011

Legion C s01e01

Better late than dead on time


Kolejne statki odlatują z U.L.-a, a załoga Legionu C wciąż czeka na rozkazy. W końcu ich życzenie się spełnia. Adiutant prowadzi kapitana Huxleya do admirała. Po chwili przybiega tam też Black, pierwszy oficer. Na miejscu okazuje się, że u admirała zjawił się Fitzberg, dowódca innego statku z którym Big K ma na pieńku. Fitzberg dowiedział się z nieznanego źródła o misji jaką admirał ma zamiar powierzyć Legionowi C. Chodzi mianowicie o udanie się na stosunkowo odległą planetę XYZ5. Jest duże prawdopodobieństwo, że przedstawiciele rządu udali się właśnie tam. Fitzberg usiłuje przekonać admirała, że załoga Legionu C nie zasługuje na powierzenie im tak ważnego zadania, Big K twierdzi, że wręcz przeciwnie, zaś jego pierwszy oficer, Black, wiedząc jak bardzo niebezpieczna jest ta planeta, usiłuje przekonać kapitana, by nie upierał się przy udziale w misji. Gdy Fitzberg słyszy opowieść Blacka o rasie Laianów zamieszkującej planetę, rzednie mu mina. Zaczyna się wykręcać, wtedy zdenerwowany admirał, kończy dyskusję przydzielając zadanie załodze Legionu C, która zaczyna w tym momencie przygotowywać się do odlotu (dosłownie i w przenośni – Śruba i Kref przemycają na statek dziesięć litrów bimbru).

W czasie lotu na XYZ5 kapitan popełnia kardynalny, typowy dla siebie błąd, wpisując koordynaty lotu zamienia miejscami dwie cyfry, w wyniku czego statek leci w zupełnie innym kierunku niż powinien. Wykorzystując swe ponadprzeciętne umiejętności i łamiąc wszelkie zasady BHP, Big K kieruje statek na właściwy szlak. Niestety, w wyniku tego niebezpiecznego manewru, zostaje uszkodzona antena i Legion C traci łączność z U.L.-em.

Po wylądowaniu na XYZ5 usiłuje nawiązać radiową łączność z potomkami dawnych kolonizatorów. Udaje się to po pewnym czasie, jednak to co słyszą od nich bohaterowie nie napawa optymizmem. Szczegóły są na razie nieznane, ale wychodzi na to, że mieszkańcom planety grozi śmierć głodowa. Podają bohaterom położenie swojej wioski i czekają na nich spodziewając się cudu.

Bohaterowie przylatują do wioski gdzie witani są jak wybawcy. Słyszą opowieść o tym jak Laianowie przejęli ich wielkie, piękne i znakomicie prosperujące miasto, a ich wygnali na te niegościnne i nieurodzajne tereny, bagna na których wylądowali ich przodkowie przed stu laty. Bohaterowie zauważają w centrum wioski rozpadające się szczątki starego statku, pokryte bluszczem. Ich uwagę przykuwa antena, wygląda na sprawną, Śruba twierdzi, że byłby w stanie zaistalować ją w Legionie. Łączność z U.L.-em zostałaby odzyskana i można by było wezwać pomoc.

Dowódca kolonizatorów, zwany dalej Starcem, prosi bohaterów o pomoc. Mianowicie, klan Laianów, którzy wygnali ich z miasta, walczy z innym klanem. Gdyby zabić wodza klanu pierwszego, dowódca klanu drugiego w ramach wdzięczności pozwoliłby ludziom wrócić do miasta, po tym jak ze swoimi ludźmi wyrżnęliby klan pierwszy. Starzec oczekuje od bohaterów, że udadzą się do miasta i wrócą z głową wodza. Bohaterowie nastawieni są sceptycznie do tego pomysłu, widząc to Starzec stawia twarde warunki: głowa za antenę. Nie mając ochoty poszukiwac U.L.-a po całej galaktyce, bohaterowie muszą się zgodzić.

Zaczynają układać plan, który wygląda mniej więcej tak: o świcie, gdy Laianowie śpią kamiennym snem, przylecieć niewidzialnym statkiem (włączone maskowanie) nad miasto (co ciekawe jest to miasto typowo laiańskie, ktoś chyba nie powiedział wszystkiego co wiedział), a konkretnie nad siedzibę wodza. Kref i Śruba opuszczą się na linach, Kref urżnie wodzowi łeb, a Śruba odpali bombę domowej konstrukcji (o której wiemy już, że jest niewypałem, ale postacie jeszcze tego nie wiedzą) w celu odwrócenia uwagi.

Jak pomyśleli tak usiłują zrobić. Jednak gdy nadlatują już nad miasto, mają miejsce niespodziewane komplikacje. Black zauważa plac na którym rozstawione są klatki pełne ludzi w nowiutkich gwiezdnych uniformach (czyżby uciekinierzy z Ziemi?), pilnowane przez dwóch laiańskich strażników. Plan ulega zmianie, jeńców należy odbić, jednak w trakcie ich uwalniania, Krefowi i Blackowi zostaje odcięta droga powrotna na statek, muszą się dostać do siedziby wodza klucząc wąskimi uliczkami i ostrzeliwując się.

To make long story short, głowa wodza zostaje ucięta, a bohaterowie szczęśliwie uciekają z miasta.


W NASTĘPNYM ODCINKU:
-koleś z klatki mówi: „przybyliśmy z Ziemi”.
-Śruba przez radio: „Jak to nie dostaniemy wsparcia?!”
-eksplozje w wiosce kolonizatorów.
-Black odkrywa kobietę, która ukryła się na statku.
-Fitzberg z szyderczym uśmiechem do kapitana: „mówiłem ci, że tak będzie”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz