niedziela, 27 października 2013

rozkminka o śmierci lou

Ale dziwna faza, po przesłuchaniu najnowszej płyty (czy raczej trzech płyt) Świetlików, odpaliłem sobie płytę Lou Reeda pt. "Magic and Loss" no i słucham sobie, słucham, jestem na ostatnim numerze i od niechcenia wchodzę w jego profil na lastfm, czytam komentarze i dowiaduję się, że w trakcie gdy słuchałem płyty, na necie pojawiła się wiadomość o śmierci jej twórcy. Magia i strata normalnie. Chyba odpalę jakąś kolejną w tych okolicznościach przyrody :(

2 komentarze:

  1. Ja Lou Reeda poznałem w dosyć nietypowych okolicznościach. W jednym z konkursów wygrałem bilet na dowolny film dokumentalny spośród puli, która prezentowana była w ramach jakiegośtam festiwalu. Bez żadnego szczególnego powodu wybrałem "Lou Reed - Berlin". Seans obejrzałem w podziemiach Kina Kijów, a jedynymi widzami byłem ja i moja dziewczyna + barman :)

    A co do współwystępowania zdarzeń, to pożyczyłem kiedyś książkę Sołżenicyna "Oddział chorych na raka" i kilka dni po przyniesieniu powieści do domu, słynny noblista zmarł. Ta równoległość bytów jest wręcz niesamowita, chociaż na pierwszy rzut oka nie ma nic niezwykłego w tym, że w tym samym czasie kiedy czytasz Sołżenicyna, czy słuchach Lou Reeda, artysta akurat żegna się z ziemskim padołem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niby zwykły zbieg okoliczności, ale jednak chwilę zajmuje przejście nad nim do porządku dziennego.

    OdpowiedzUsuń