wtorek, 17 grudnia 2013

rozkminka o bratnym 4



16 marca 1978 roku miała miejsce katastrofa w Gabare, największa katastrofa lotnicza w historii Bułgarii. Lecący z Sofii do Warszawy samolot rozbił sie w niewyjaśnionych okolicznościach. Zginęli wszyscy ludzie znajdujący się na jego pokładzie, na czele z wiceministrem resortu kultury Januszem Wilhelmim, postacią kontrowersyjną i w kręgach ludzi sztuki nie darzoną szczególną estymą. Już 23 maja Roman Bratny postawił ostatnią kropkę "Kiepskiego zmartwychwstania", powieści inspirowanej tym tragicznym wydarzeniem. Wydana została jednak dopiero dwa lata później.

Jej główny bohater, którego personaliów nigdy nie poznajemy, narrator sprowadza go do zaimków pisanych niezmiennie wielką literą, to szef Instytutu Historii, nader ważna persona, także (a może przede wszystkim) we własnym mniemaniu. Poznajemy go w drodze na lotnisko w Bukareszcie, w chwili gdy tuż przed odlotem polskiej delegacji do kraju oznajmia zaskoczonej sekretarce-kochance, że ma jeszcze coś do załatwienia w mieście i do Polski wróci później na własną rękę. Zaabsorbowany spotkaniem z nader ważną dla siebie osobą, aż do samego powrotu do Polski nie wie, że samolot którym miał lecieć uległ katastrofie tak poważnej, że jakakolwiek identyfikacja ciał jest niemożliwa. Bohater zostaje uznany za zmarłego i do Warszawy dociera niemal w tej samej chwili gdy rozpoczynają się uroczystości pogrzebowe. W pierwszej chwili chce wyprostować sytuację, dzwoni nawet do ministra, jednak słowa wypowiedziane przez sekretarkę, sugerujące że nie wszyscy są tym faktem zasmuceni, studzą jego zapał. Postanawia nie ujawniać się od razu i chwilę odczekać.

Czekamy wraz z nim, towarzysząc jego wspomnieniom i przemyśleniom. Nie wywołują one jakichkolwiek pozytywnych uczuć względem bohatera. W każdym calu jest szują, wyrachowanym karierowiczem bezbłędnie wyczuwającym skąd powieje wiatr. Doskonale oddaje to wspomnienie jego rozmowy z synem, który również postanowił związać swą przyszłość z historią, zwaną niekiedy nauczycielką życia:

"- A cóż to jest takiego 'uczciwy historyk'? - zapytał prowokacyjnie syna.
- Ten, który szanuje prawdę.
- Prawda? Nic takiego nie ma.
- A więc historyk uznaje kłamstwo?
- Kłamstwo? Każde kłamstwo jest w tym samym stopniu prawdą, w jakim każda prawda musi być kłamstwem. Bo każda nim się w końcu okazuje. To są chwile, w których coś jest prawdą i zaraz staje się kłamstwem. I na odwrót. Taka jest prawda człowieka i jego historii."


Jedynym miejscem gdzie od takiego życia się odgradza jest Puszcza do której od lat jeździ w każdej wolnej chwili, by zapolować i spotkać się z byłym leśniczym Leszkiem, jedyną osobą którą uważa za przyjaciela. Mam wrażenie, że w ten sposób autor chciał podkreślić swoistą dychotomię między cywilizacją, przy każdej okazji usiłującej nas ubrudzić i niczym nieskażoną prostotą natury. Inną cechą każącą się dopatrzeć w bohaterze resztek człowieczeństwa skrytego pod grubą warstwą cynizmu i koniunkturalizmu jest jego tęsknota za córką, którą matka przed laty wywiozła do obcego kraju. Zresztą samo życie polegające na ciągłym niedopuszczaniu do siebie licznych wyrzutów sumienia nie wydaje się godne pozazdroszczenia. Choć sam bohater jest z niego zadowolony i nawet dumny.

Dopiero postawienie w tak bezprecedensowej sytuacji jaką jest uznanie za zmarłego sprawia, że traci grunt pod nogami zawieszony w pewnego rodzaju niebycie. Wciąż odładając na później moment ujawnienia się, bohater obserwuje rozwój sytuacji i analizując ją w myślach, tak naprawdę, zupełnie nieświadomie, sam przed sobą przeprowadza rachunek sumienia. Jak można się domyśleć nie obfituje on w pozytywne wnioski i cały utwór łącznie z pointą przepełniony jest melancholią i pesymizmem.

Warto przeczytać "Kiepskie zmartwychwstanie", utwór krótki, mocny i przejmujący. W swoim czasie podobno dość kontrowersyjny, zapewne poprzez mniej lub bardziej zasadne analogie do rzeczywistej postaci. 112 stron do przeczytania jednym tchem nie zabierze nam zbyt dużo czasu, a całkiem możliwe, że skłoni nas do paru przemyśleń. Dodatkową zachętą może być fakt, że z chomika można ściągnąć utwór w całkiem estetycznym jak na mój gust pdfie.

2 komentarze:

  1. Bratnolog :) W miarę jak odkrywasz kolejne warstwy twórczości Bratnego, czuję się coraz uboższy. Sam motyw utworu po prostu rewelacyjny - takie eksperymenty myślowe nieodzownie kojarzą mi się z Lemem. Imponuje również szybkość napisania utworu - nie powstydziłby się jej pewnie sam Georges Simenon :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biorąc pod uwagę rozmiar bibliografii Bratnego, do specjalisty mi daleko. Chcę jeszcze jedną jego powieść przeczytać (ostatnią) + dokończyć "Kolumbów". Potem zrobię sobie krótką przerwę, ale cieszę się, że zainteresowałem się Bratnym i na pewno jeszcze nie raz po jakąś jego książkę sięgnę.

      Usuń