poniedziałek, 11 czerwca 2018

rozkminka o muralu


O tym, że w Warszawie dwóm sąsiadującym ze sobą rondom nadano patronów w postaci Jana Himilsbacha i Zdzisława Maklakiewicza, wiedziałem już dawno temu. Wiedziałem o tym już wówczas, gdy moi kumple mieszkali przy ulicy Zajączka i regularnie ich tam odwiedzałem. Na zakupy często chodziliśmy do pobliskiego centrum handlowego Arkadia i w tym momencie należy wspomnieć o mojej ignorancji. Wspomniane ronda dosłownie sąsiadują ze wspomnianym centrum. Gdybym tylko był tego świadomy, odwiedziłbym je już dawno temu. Ale, jak widać, co się odwlecze, to nie uciecze. Nie wiem, kiedy bym do nich dotarł, gdyby nie to, że podczas ostatniego, weekendowego pobytu w Warszawie zapragnąłem obejrzeć film "Czuwaj", właśnie w Arkadii. Z mieszkania siostry na Starych Bielanach szedłem piechotą, bo gdyby Bóg nie chciał, żeby człowiek chodził, dałby mu koła zamiast nóg. Wcześniej w mieszkaniu sprawdzałem na google maps trasę (nie jestem cyborgiem, żeby być stale podłączonym do sieci) i wtedy właśnie zorientowałem się w tym bliskim sąsiedztwie.

Nie mogłem sobie odmówić odwiedzin w tym miejscu - Janek i Maklak to dla mnie ważne i niosące multum inspiracji postacie. Po raz pierwszy poznałem ich chyba za pośrednictwem Rejsu (w tym sensie, że wiedziałem, że oni to oni - wcześniej widziałem ich przecież w dzieciństwie choćby w "Stawiam na Tolka Banana, gdzie Maklakiewicz wcielał się pasera, Aksamitnego Heńka, a Himilsbach pojawiał się w jednym z epizodów w, jakżeby inaczej, knajpie). Legenda o ich przyjaźni, ułańskiej fantazji i umiłowaniu wolności od samego początku silnie do mnie przemawiała. Z wiekiem oczywiście byłem coraz bardziej świadomy różnych negatywnych konsekwencji takiej postawy, mimo to duet ten pozostał dla mnie istotny. Nie mniejszą rolę odegrała ich działalność artystyczna - Maklakiewicz to według mnie jeden z bardziej niedocenionych polskich aktorów, Himilsbach zaś był znacznie lepszym pisarzem, niż wielu jest w stanie dzisiaj przyznać. Bardzo cenną pozycją, pomagającą poznanie tych dwóch panów, była książka Macieja Łuczaka, "Wniebowzięci, czyli jak to się robi hydrozagadkę", zawierająca multum ciekawych informacji i anegdot, a także licznych odwołań do świata kultury (to dzięki niej poznałem chociażby Wieniczkę Jerofiejewa).

Ronda, będące celem mojego spaceru nie wyglądają szczególnie imponująco, ale to bardzo dobrze. Całkowicie na marginesie "głównego nurtu", zupełnie jak jego imiennicy. Znamienny jest też dla mnie fakt, że leżą pod i po dwóch stronach Alei Jana Pawła II - przecież nawet sam Jezus miał u swego boku dwóch łotrów... Gdy tam dotarłem, panował upał i trochę żałowałem, że nie piję już alkoholu. Strzelić po jednym zimnym piwku ku pamięci każdego z dwóch przyjaciół, byłoby jak znalazł. Zadowoliłem się jednak chwilą namysłu podczas siedzenia na jednym z kamieni pod wiaduktem i zrobieniem kilku zdjęć (miałem aparat Zorkę 5)

Oto wspomniane ronda:



Jak się okazało, wzdłuż uliczki między nimi, pod wiaduktem, namalowano mural przedstawiający od strony każdego ronda portret i biografię poszczególnego patrona, a łączyła ich taśma filmowa z kadrami z filmów, w których występowali. Bardzo mi się podobał ten pomysł, wykonanie zresztą też. Szkoda, że od strony Janka mural jest trochę odrapany, może warto by było trochę to poprawić.

Żaden z miłośników legendarnego duetu nie może sobie pozwolić na ominięcie tego miejsce. Zdecydowanie warto je odwiedzić.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz