Pewnego razu odkryłem stronę, założoną przez człowieka, który moją fascynację podzielał, gdzie publikowano zdjęcia i historie takich właśnie ludzi. Autor strony zachęcał, by rozmawiać z wydziaranymi, starszymi ludźmi, by ich tatuaż stał się okazją do poznania ich osoby. Zacząłem wówczas wypatrywać potencjalnych rozmówców i okazało się wówczas, że jest ich wcale niemało. Długo jednak musiałem próbować przełamać swą nieśmiałość, zanim zdobyłem się na zagajenie któregoś z nich. A gdy się w końcu udało, to okazało się, że strona zawiesiła działalność (tak się domyślam, fanpage na facebooku zniknął, a na mejla nie otrzymałem do tej pory odpowiedzi). W związku z tym, żeby ta krótka opowieść nie skończyła w szufladzie i by kontynuować chwalebne dzieło autora strony DZIARY NASZYCH STARYCH, wrzucam to tutaj. Z pewnością pojawią się też kolejne. Może ktoś oprócz mnie odnajdzie w tym magię.
Pan Janek, lat 63. Spotkany przy ulicy Lipowej w Białymstoku. Za drobnym wynagrodzeniem rzeczowym pokazał kilka tatuaży. Ma ich więcej, na plecach i na nogach, ale pogoda nie zachęcała do nadmiernego obnażania. Jak mówi, tatuaże pochodzą "i z wolności i stamtąd". Pierwszy, jeśli dobrze zrozumiałem chodziło o LOVE na knykciach, pochodzi jeszcze z czasów, gdy pan Janek był w trzeciej klasie szkoły podstawowej. Jego wujek, świętej w pamięci, wyszedł wtedy z więzienia, cały w tatuażach, miał między innymi wytatuowaną czarną podkoszulkę i czarne skarpety. Małemu Jankowi bardzo się to spodobało i prosił wujka, by coś podobnego mu załatwił. Gdy pewnego razu wujek sobie popił, wziął Janka na barana i zaniósł gdzie trzeba. I tak to się zaczęło. Umówiliśmy się, że gdy pogoda będzie bardziej odpowiednia, pan Janek pokaże pozostałe dziary. O jednej z nich opowiedział: w wojsku codziennie sprawdzano czystość nóg, więc na palcach nożnych wytatuował "chuju czyste". Od tej pory jego nóg nie sprawdzano, ale musiał zrobić sto pompek.
Świetna inicjatywa będąca jednocześnie rewelacyjną metodą międzypokoleniowej komunikacji.
OdpowiedzUsuńZgadza się, szkoda tylko że w przypadku Dziar naszych starych zakończyła się, a przynajmniej uległa zawieszeniu...
UsuńSuuper, pamiętam Dziary naszych starych. Fajny pomysł. Zawsze ciekawiły mnie stare dziary ale nie odważyłabym się podejść do jakiegoś dziadka i zagadać chociaż sama jestem mocno pokolorowana.
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, to trudne. To nawet nie kwestia odwagi, po prostu to, było nie było, ingerowanie w czyjąś prywatność, czy nawet intymność. Trzeba człowieka bardzo dyplomatycznie podejść i nie naciskać, ale jeśli już zdecyduje się otworzyć, to wtedy opowie nam historię całego swojego życia.
UsuńMnie też się zawsze podobały i chociaż takie mają swój urok i historię to lubię te kolorowanki, jak Ty to nazywasz. Zrobiłeś sobie może sam tatuaż :)?
OdpowiedzUsuńZrobiłem, choć długo się wahałem, właśnie dlatego, że zatraciły swój "zakazany" klimat ;)
Usuńkolorowanki też mogą być fajne, ale nie aż tak...