czwartek, 4 maja 2017

rozkminka o dziarach 1

Zawsze podobały mi się tatuaże. To znaczy, podobały mi się bardzo, bardzo, bardzo, w czasach gdy stosunkowo rzadko się je widywało, a ich posiadacze byli, mówiąc oględnie, charakterystyczni. Ich dziary też były charakterystyczne. Wykonanie raczej prymitywne, w jednolitym sinym kolorze, proste, naiwne lub wulgarne motywy. Przy tym wszystkim było w tym coś zakazanego, nie oszukujmy się. Ten ich aspekt zresztą chyba najbardziej mi imponował. Poza tym posiadacz takiej ozdoby z pewnością z niejednego pieca chleb jadł i niejedno miał do opowiedzenia. Później tatuaże stawały się coraz bardziej popularne i społecznie akceptowane, może i dobrze, ale dla mnie to już nie było to. Za ładne to wszystko, kolorowanki a la Disney, tak na to mówiłem. A tamte, zachowane na skórze ludzi coraz starszych, dalej mnie fascynowały.

Pewnego razu odkryłem stronę, założoną przez człowieka, który moją fascynację podzielał, gdzie publikowano zdjęcia i historie takich właśnie ludzi. Autor strony zachęcał, by rozmawiać z wydziaranymi, starszymi ludźmi, by ich tatuaż stał się okazją do poznania ich osoby. Zacząłem wówczas wypatrywać potencjalnych rozmówców i okazało się wówczas, że jest ich wcale niemało. Długo jednak musiałem próbować przełamać swą nieśmiałość, zanim zdobyłem się na zagajenie któregoś z nich. A gdy się w końcu udało, to okazało się, że strona zawiesiła działalność (tak się domyślam, fanpage na facebooku zniknął, a na mejla nie otrzymałem do tej pory odpowiedzi). W związku z tym, żeby ta krótka opowieść nie skończyła w szufladzie i by kontynuować chwalebne dzieło autora strony DZIARY NASZYCH STARYCH, wrzucam to tutaj. Z pewnością pojawią się też kolejne. Może ktoś oprócz mnie odnajdzie w tym magię.

Pan Janek, lat 63. Spotkany przy ulicy Lipowej w Białymstoku. Za drobnym wynagrodzeniem rzeczowym pokazał kilka tatuaży. Ma ich więcej, na plecach i na nogach, ale pogoda nie zachęcała do nadmiernego obnażania. Jak mówi, tatuaże pochodzą "i z wolności i stamtąd". Pierwszy, jeśli dobrze zrozumiałem chodziło o LOVE na knykciach, pochodzi jeszcze z czasów, gdy pan Janek był w trzeciej klasie szkoły podstawowej. Jego wujek, świętej w pamięci, wyszedł wtedy z więzienia, cały w tatuażach, miał między innymi wytatuowaną czarną podkoszulkę i czarne skarpety. Małemu Jankowi bardzo się to spodobało i prosił wujka, by coś podobnego mu załatwił. Gdy pewnego razu wujek sobie popił, wziął Janka na barana i zaniósł gdzie trzeba. I tak to się zaczęło. Umówiliśmy się, że gdy pogoda będzie bardziej odpowiednia, pan Janek pokaże pozostałe dziary. O jednej z nich opowiedział: w wojsku codziennie sprawdzano czystość nóg, więc na palcach nożnych wytatuował "chuju czyste". Od tej pory jego nóg nie sprawdzano, ale musiał zrobić sto pompek.

6 komentarzy:

  1. Świetna inicjatywa będąca jednocześnie rewelacyjną metodą międzypokoleniowej komunikacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, szkoda tylko że w przypadku Dziar naszych starych zakończyła się, a przynajmniej uległa zawieszeniu...

      Usuń
  2. Suuper, pamiętam Dziary naszych starych. Fajny pomysł. Zawsze ciekawiły mnie stare dziary ale nie odważyłabym się podejść do jakiegoś dziadka i zagadać chociaż sama jestem mocno pokolorowana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznaję, to trudne. To nawet nie kwestia odwagi, po prostu to, było nie było, ingerowanie w czyjąś prywatność, czy nawet intymność. Trzeba człowieka bardzo dyplomatycznie podejść i nie naciskać, ale jeśli już zdecyduje się otworzyć, to wtedy opowie nam historię całego swojego życia.

      Usuń
  3. Mnie też się zawsze podobały i chociaż takie mają swój urok i historię to lubię te kolorowanki, jak Ty to nazywasz. Zrobiłeś sobie może sam tatuaż :)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zrobiłem, choć długo się wahałem, właśnie dlatego, że zatraciły swój "zakazany" klimat ;)
      kolorowanki też mogą być fajne, ale nie aż tak...

      Usuń