Wobec tego sięgnijmy pamięcią tych wakacji w Augustowie nad jeziorem Necko, kiedy to nawet komponowano sentymentalne tanga o jeziorach augustowskich, a myśmy w rytm owych tang tańczyli odrobinę erotycznie na "dechach" w miasteczku nad kanałem.
Co pamiętam z tego Augustowa sprzed ćwierćwiecza? Pamiętam, że dręczyły mnie ustawiczne zapalenia uszu, że już prawie nic nie słyszałem oprócz bólu i nic nie słysząc uśmiechałem się głupkowato i przepraszająco do otoczenia. Znużony cierpieniem poszedłem do miejscowego szpitala, a tam niemłody już lekarz o wileńskim nazwisku powiedział mi, abym na czas kąpieli czy to w jeziorze, czy w wannie zatykał watą uszy. I ja z rozpaczy, nie widząc innego wyjścia, zastosowałem się do tego idiotycznego polecenia i jak ręką odjęło od owego momentu, i do dziś, odpukać, nigdy nie zabolało mnie ucho.
Co pamiętam? Pamiętam cmentarz augustowski z ogromną ilością mogił ludzi młodych, co potopili się w jeziorach, pamiętam też zakamarki cmentarza z nagrobkami oficerów carskich, których pochowano tu jeszcze przed pierwszą wojną światową, kiedy w Augustowie i Suwałkach stacjonowały nieprzeliczone garnizony rosyjskie. Leżeli tu skryci pod chwastami oficerowie zmarli od ran w pojedynku albo z tęsknoty za ojczystym miastem, zmarli od chorób albo może nawet od zwykłej starości. Te okropne groby, ledwo widoczne już w bujnej zieleni, zapadnięte, z przekrzywionymi i zardzewiałymi krzyżami prawosławnymi, te groby najbardziej ściskały mnie za serce budząc jakiś niejasny żal za czymś, czego nie znałem z własnego doświadczenia, ale co wyśniłem kiedyś w dzieciństwie lub co przeżyłem w jakimś innym życiu.
Pamiętam rok pięćdziesiąty szósty i pękające z wolna nade mną niebo. Wiosłowałem kajakiem po jeziorze Białym; lęk, niepewność przed przyszłością, wstyd, wściekłość i upór przy grzechu, przy występku, przy beznadziei.
- Tadeusz Konwicki "Wschody i zachody księżyca"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz